UWAGA! DRASTYCZNE ZDJĘCIA! MATERIAŁ NIE DLA DZIECI! Od tygodni zwierzęta konały z głodu u alkoholika z Radziechowa. Nikt nie zareagował. Poza psem mężczyzna zagłodził na śmierć sześć kóz, również trzymanych na łańcuchach. Badania sekcyjne potwierdziły, że zwierzęta umarły w wyniku skrajnego wyniszczenia spowodowanego głodzeniem. Sprawa została skierowana do prokuratury.
Pies był przywiązany na łańcuchu, więc całkowicie zdany na łaskę i niełaskę swego pana.
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt to grupa empatycznych wolontariuszy, którzy bezinteresownie, poświęcając swój czas i pieniądze, ratują zwierzęta. W tym przypadku na ratunek było już jednak za późno. Pies nie żył. Po uwiązanych w gospodarstwie kozach zostały czaszki obok zardzewiałych łańcuchów. Zwierzęta umierały w męczarniach w położonym na uboczu gospodarstwie starszego mężczyzny uzależnionego od alkoholu.
- Sygnał dostaliśmy od miejscowego chłopaka, fantastycznego wrażliwego człowieka, którzy zobaczył, że leży martwy pies – opowiada Krystyna Pietruszka z DIOZ-u. – Pojechaliśmy na miejsce. Gospodarz, pijak, nic sobie nie robił z cierpień swoich zwierząt.
DIOZ ma zastrzeżenia również do reakcji urzędnika z referatu ochrony środowiska z Urzędu Gminy w Zagrodnie. Według Krystyny Pietruszki zbagatelizował sprawę. Polecił tylko osobie zgłaszającej zakopać truchło, zamiast podjąć działania zmierzające do wyjaśnienia sprawy oraz ukarania gospodarza, który dopuścił do śmierci głodowej swojego psa i kóz.
- Sprawcy za znęcanie się nad zwierzętami grozi do 5 lat pozbawienia wolności oraz sądowy zakaz posiadania zwierząt. Będziemy walczyć o sprawiedliwy wyrok – zapowiadają wolontariusze z DIOZ. Pismo z zawiadomieniem o podejrzeniu przestępstwa zostało dzisiaj wysłane do Prokuratury Rejonowej w Złotoryi. Krystyna Pietruszka ma nadzieje, że śledczy podejdą do sprawy poważnie, choć jako wolontariuszka wielokrotnie stykała się z obojętnością prokuratorów, sędziów, policjantów, urzędników, inspektorów weterynarii na krzywdę zwierząt.
- System nie działa – mówi. – Zamiast oprawcom, często to nam się stawia zarzuty, bo podczas interwencji wchodzimy na teren cudzych posiadłości i zabieramy łobuzom maltretowane zwierzęta.
FOT. DIOZ/ FACEBOOK.PL