Prokuratura oskarżyła dróżniczkę z Lubina o spowodowanie zagrożenia katastrofą. Kobieta zaspała i nie zamknęła na czas rogatek na przejeździe kolejowym. Maszynista uruchomił hamulce i sygnał dźwiękowy, gdy zobaczył miejski autobus, który z kierowcą i co najmniej 30 pasażerami na pokładzie wjeżdża na tory. O włos uniknięto zderzenia. Kobiecie grozi od pół roku do 8 lat więzienia.
Prokuratura Rejonowa w Lubinie właśnie zakończyła śledztwo i skierowała do Sądu Rejonowego w Lubinie akt oskarżenia przeciwko Juliannie P., która 8 stycznia 2020 roku wykonywała obowiązki dróżnika na przejeździe kolejowo-drogowym na szlaku Koźlice-Lubin w Lubinie. Dochodziła godz. 5.30. Od strony Koźlic nadjeżdżał skład towarowy zmierzajacy do stacji Jawor.
- Kilkadziesiąt metrów przed przejazdem, na którym pracowała oskarżona, maszynista pociągu towarowego spostrzegł, że rogatki nie są zamknięte, a po przejeździe poruszają się samochody – relacjonuje prokurator Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy, – Widząc to rozpoczął manewr hamowania oraz nadawanie sygnału dźwiękowego. W tym czasie przez przejazd kolejowy przejeżdżał autobus linii miejskiej, w którym znajdował się kierowca oraz co najmniej 30 pasażerów.
Według ustaleń prokuratury, rogatki na przejeździe kolejowym były podniesione. Żadne światła ostrzegawcze nie sygnalizowały zbliżania się pociągu. Autobus z pasażerami zdołał przekroczyć tory, gdy tuż za nim po szynach przewalił się wyjący wściekle towarowy kolos. Dopiero potem oskarżona opuściła rogatki.
- Julianna P. zameldowała dyżurnej nastawni, że zapomniała zamknąć przejazd. Dowody zgromadzone w śledztwie, a w tym zabezpieczone nagranie z rozmowy oskarżonej z dyżurną nastawni przeprowadzonej bezpośrednio po zaistnieniu zdarzenia, wskazują, że oskarżona zaspała i z tej przyczyny nie zamknęła przejazdu -informuje Lidia Tkaczyszyn. – Swoim zachowaniem oskarżona sprowadziła bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach.
W toku śledztwa lubińska prokuratura przesłuchała Juliannę P. w charakterze podejrzanej. Kobieta wyjaśniła, że przystąpiła do zamykania rogatek, ale mogło się zdarzyć, że pomyliła przyciski i zamiast zamykających, wcisnęła otwierające przejazd.
- Wersji tej przeczą inne dowody. Ustalone zasady obsługi przejazdów kolejowo-drogowych pozwalają na korektę ewentualnych pomyłek – twierdzi prokurator Lidia Tkaczyszyn. – W toku śledztwa prokurator zastosował wobec Julianny P. środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia w wykonywaniu zawodu dróżnika przejazdowego.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI