POLMED
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Afera słupowa. Rolnik domaga się zmiany ustawy

Przez   /   01/08/2019  /   No Comments

Leszek Kardasz, rolnik z Gierałtowca, zaczyna walkę o zmiany w Ustawie o służebności przesyłu z 2008 roku. Zapowiada przygotowanie przepisów, na mocy których właściciele pól będą mogli żądać rocznego czynszu dzierżawnego za każdy słup energetyczny ustawiony na ich ziemi. Podobne rozwiązanie funkcjonuje dziś w odniesieniu do farm wiatrowych. Kardasza inspiruje do działania jego konflikt z Polskimi Sieciami Energetycznymi.

O konflikcie między Kardaszem a PSE piszemy od ubiegłego tygodnia. Przez pole rolnika ma biec nowa linia 400 kV spod Bogatyni do Czarnej koło Ścinawy. Za możliwość postawienie trzech słupów energetycznych wykonawca inwestycji zaoferował Leszkowi Kardaszowi jednorazową wypłatę 140 tysięcy złotych. Rolnik żądał 330 tys. zł. Gdy rokowania skończyły się fiaskiem, wojewoda dolnośląski na mocy specustawy zezwolił wejść z budową na prywatny grunt. Linia ma strategiczne znaczenie dla Dolnego Śląska – będzie zasilać w prąd ok. 3 miliony odbiorów: prywatne domu, szkoły, szpitale, urzędy, zakłady pracy… Wykonawca ma wszelkie potrzebne zezwolenia. Mimo protestów i utrudnień ze strony Leszka Kardasza, kilka dni temu przystąpił do montażu stóp fundamentowych. W najbliższych dniach rozpocznie się montaż konstrukcji słupów. Kolejnym etapem budowy będzie zawieszanie przewodów, którymi popłynie prąd elektryczny.

Marek Rudnicki podkreśla, że linia 400 kV Mikułowa – Czarna biegnie przez ok. 1,5 tysiąca działek. – W 90 proc. przypadków doszliśmy do porozumienia z ich właścicielami. Sytuacja taka, jak z panem Leszkiem, to wyjątek potwierdzający regułę – mówi Marek Rudnicki.

Rzecznik podkreśla, że wypłaty odszkodowań są oparte na operatach szacunkowych przygotowanych przez rzeczoznawców. Jeśli właściciel gruntu nie zgadzał się z wyceną, mógł przedstawić kontroperat, który byłby podstawą do dalszych rozmów. Leszek Kardasz z takiej możliwości nie skorzystał. Zdaniem wykonawcy inwestycji przedstawił za to horrendalnie wysokie roszczenia nie poparte żadnymi dokumentami. Kardasz uważa, że nikogo nie musi prosić o wycenę swojej ziemi, bo jako człowiek, który na niej pracuje, najlepiej zna jej wartość. Dla niego to świętość. Gdy wiosną po raz pierwszy po zimie przyjeżdża ciągnikiem na pola, zaczyna robotę od zrobienia znaku krzyża.

- Wchodzą na prywatną ziemię i rujnują ją w majestacie bezprawia – wyrzeka pod adresem energetyków Leszek Kardasz.

Już po rozpoczęciu budowy podjął desperacją próbę jej zablokowania. We wtorek rano wjechał samochodem za ogrodzenie z siatki BHP, zamknął się w aucie i domagał przyjazdu prezesa lub rzecznika prasowego Polskich Sieci Energetycznych. Po kilku godzinach protestu wrócił do domu. Twierdzi, że przed odjazdem został poturbowany przez ochronę budowy.

- Zostałem przez czterech osiłków wyciągnięty z samochodu i rzucony na glebę. Usłyszałem, że połamią mi ręce, udzielą pierwszej pomocy i zadzwonią po pogotowie. Że zaleją auto gaśnicami, by było nie do użytku – opowiadał Leszek Kardasz podczas zwołanej na polu konferencji prasowej.

- Nic takiego nie miało miejsca. Wszystko mamy nagrane – mówi Marek Rudnicki, rzecznik prasowy inwestycji. Deklaruje, że jest gotów udostępnić film, by dowieść oszczerstwa.

Leszek Kardasz nie wykonał obdukcji i nie złożył na policji zawiadomienia o rzekomym pobiciu. Wczoraj w obecności dziennikarzy na krótko wdarł się na teren budowy. Ani pracownicy stawiający słupy, ani ochrona nie dali się sprowokować. Byli stanowczy, ale nie agresywni. Prosili rolnika o powrót za siatkę, gdzie odbywała się konferencja prasowa, i po kilku minutach Leszek Kardasz ich posłuchał.

Zaczyna nowy etap walki: – Wykonałem swoje. Będę domagał się, aby Polska podniosła problem kolizji pomiędzy własnością prywatną a interesem Polskich Sieci Energetycznych. Zamierzam skarżyć się na swoją krzywdę wszędzie aż po Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Leszek Kardasz ma pod Złotoryją prawie 200 hektarów ziemi. Przez jego pola biegną linie 110 kV, 220 kV, 400 kV. Traktuje je jak zagrożenie, nie tylko ze względu na pole elektromagnetyczne. O słup łatwo zahaczyć maszyną. Jak twierdzi, co roku w Polsce podczas prac polowych ginie kilku rolników porażonych prądem. Sam też kiedyś znalazł się w bezpośrednim niebezpieczeństwie, gdy rurą kombajnu dotknął biegnących nad polem przewodów.

- Mam na swym gruncie starą linię 400 kV, którą teraz PSE wymienia na nową – mówi Leszek Kardasz. – Stara służyła 60 lat, nowa będzie żyła pewnie 80 albo dłużej. Moje dzieci i wnuki będą na nią narażone.

Pomysł Kardasza jest wzorowany na rozwiązaniu stosowanym przez farmy wiatrowe, które za każdy postawiony na polu wiatrak płacą rolnikom po 15-40 tys. zł czynszu dzierżawnego rocznie. Według Leszka Kardasza tak samo powinno być ze słupami elektrycznymi.

Przedstawiciele wykonawcy linii Mikułowa – Czarna potwierdzili po raz kolejny, że po jej wybudowaniu właściciel pola uzyska odpowiednie odszkodowanie za ustanowienie służebności przesyłu na należących do niego gruntach. Jego wysokość zostanie oszacowana na podstawie operatu szacunkowego sporządzonego przez rzeczoznawcę majątkowego na zlecenie wojewody dolnośląskiego.
Linia elektroenergetyczna 400 kV relacji Mikułowa – Czarna przebiega przez 14 gmin Dolnego Śląska. Prace budowlane są prowadzone na terenie 11 gmin. Zakończenie inwestycji zaplanowano na 2021 r.

 

 

FOT. PIOTR KANIKOWSKI

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 1964 dni temu dnia 01/08/2019
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Sierpień 1, 2019 @ 3:21 pm
  • W dziale: wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

470179693_1145372540925025_3939753808832409242_n

Ministerstwo dorzuci pieniędzy na pumptrack w Złotoryi

Read More →