KGHM wybudował w Legnicy piec wychylno-topielno-rafinacyjny (WTR), dzięki któremu huta będzie mogła pracować i zarabiać więcej pieniędzy. Gdyby podczas uroczystości uruchomienia nowej instalacji Mateusz Morawiecki skupił się na prospołecznych i ekonomicznych aspektach tej inwestycji, nie miałbym się do czego przyczepić. Ale licho podkusiło premiera, by pobajdurzyć, jak dobrze piec zrobi środowisku.
Zaraz, zaraz. Piszę “pobajdurzyć” a w skali globalnej premier może mieć rację. Piec będzie służył przecież do recyklingu, przetwarzania złomów miedzianych. Recykling to piękna, porywająca idea. Wiem, bo mnie porwała. Jako dziecko znosiłem do szkoły makulaturę, żeby nie trzeba było wycinać lasów na moje zeszyty i książki. Naiwnie wierzyłem, że jak przyniosę jeszcze kilka kilo, to zły pan zabierze przyłożoną do pnia drzewa siekierę, i sosna – uratowana przeze mnie sosna – będzie rosła, rosła, rosła. Tyle, że gospodarka tak nie działa.
Po uruchomieniu pieca do przetopu złomów, KGHM nie zmniejszy wydobycia rudy miedzi, nie spadnie tempo wypełniania zbiornika Żelazny Most osadami z flotacji ani nie przestaną dymić kominy hut miedzi. Nie po to robiono inwestycję w Legnicy. Piec ma służyć zwiększeniu produkcji i w konsekwencji pomnożeniu zysków spółki.
Przetapiając złomy, od 2020 roku huta da radę produkować o 160 tys. ton katod miedzianych więcej. Super, bo będzie praca dla mieszkańców i kasa na rozwój regionu. Ale nie wierzę premierowi, że uruchomienie pieca WTR będzie miało pozytywny wpływ na czystość środowiska naturalnego w Polsce.
Miałoby, owszem, gdyby kopalnie KGHM odpowiednio ograniczyły wydobycie rudy miedzi – a nie ograniczą. Albo gdyby miedziany złom walał się po Polsce – a nie wala się, dzięki zmysłowi ekonomicznemu złomiarzy. Dotąd nadmiar miedzianego złomu eksportowano na Zachód, gdzie – jak mówi premier – działa “kilkanaście lub więcej” pieców WTR. Niewykluczone, że aby było co topić w legnickiej hucie, trzeba będzie teraz ściągać do kraju złom z zagranicy.
W tej sytuacji odpylnia, nawet najnowocześniejsza, nie uzasadnia ględzenia o prośrodowiskowej inwestycji. Ludzie, którzy oddychają powietrzem znad huty i wiedzą, że nie pachnie fiołkami, na takie gadanie słusznie reagują irytacją. Dziwię się doradcom premiera, bo ekologia w LGOM to wciąż drażliwy temat. Nikt nie powiedział Mateuszowi Morawieckiemu, że dopóki KGHM nie radzi sobie z ograniczeniem emisji arsenu z hut, w Legnicy lepiej nie wywoływać tego wilka z lasu.
Piotr Kanikowski