Znacie ten dowcip o bacy, co miał żal do Boga, że nigdy nic w życiu w totka nie wygrał? I tak wyrzekał, tak wyrzekał, że w końcu mu się Panbucek objawił, wściekły, aż czerwony po gębie: „Baco, zagrajcież chocia jeden raz!”. To teraz opowiem Wam, jak ja postanowiłem dać losowi szansę.
Zanim przejdę do meritum, musicie wyobrazić sobie falę bożonarodzeniowych i noworocznych życzeń, która zalewa moją skrzynkę mejlową, zadając kłam opinii, że Polak Polakowi wilkiem. Jestem zaskoczony, jak bardzo na mym szczęściu zależy firmom użyczającym chwilówek i dystrybutorom środków wzmagających potencję. Głupio w tej sytuacji wyjść na malkontenta z dowcipu o bacy, prawda?
Wziąłem byka za rogi. W roli byka wystąpiła Internet Marketing Sp. z o.o. z Poznania, która na pięć dni przed wigilią przysłała mi mejla z propozycją: „Figura supermodelki od zaraz – podaruj sobie prezent na Święta!”. Gnębieni efektem jojo weterani walk o linię zrozumieją, co znaczy taka oferta dla faceta z nieusuwalną (jak wskazują lata doświadczeń) nadwagą. „Może być” – pomyślałem z desperacją, przywoławszy w wyobraźni biust, talię i nogi Naomi Campbell, na przykład. Firma Internet Marketing Sp. z o.o. wielkimi literami obiecywała: „Wymarzona sylwetka w zasięgu ręki. W najbliższe Święta to Ty będziesz Gwiazdą!” i – kawałek dalej, czerwoną czcionką – „Zachwyć swoich bliskich figurą supermodelki przy wigilijnym stole”. Jak nie dać się skusić? Żadne inne diety w pięć dni cudu nie zdziałają. A operacja wydawała się prosta, jak przekręcenie magicznego pierścienia z czeskiego serialu „Arabela”. Za jedyne 135 złotych mam otrzymać plastry, które po naklejeniu brzuszek zamienią mnie przed wigilią w coś na wzór Naomi Campbell. Będzie szok!
W tym miejscu kieruję poważne ostrzeżenie do pracowników firmy kurierskiej: popamiętacie, obiboki, jeśli nie zdążycie na czas i przez was znowu zasiądę do świątecznego stołu jako mały grubasek.
Piotr Kanikowski