8 lat więzienia, 170 tys. zł grzywny plus zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. To kara, jaką żąda prokurator dla Filipa S. – prezesa belgijskich spółek, które budowały w Nowej Wsi Legnickiej halę pod niedoszłą montownię komputerów. Zdaniem oskarżenia, Belgowie oszukali polskich podwykonawców, nie płacąc im 20 mln zł za wykonane prace.
54 -letni Filip S. jest głównym oskarżonym. Był prezesem spółki PLA Development, która w latach 2008-2009 dla koncernu Lenovo gigantyczną, zajmującą 3 hektary halę na terenie podstrefy Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Legnickim Polu. Filip S. kierował ponadto dwoma spółkami-córkami PLA Development pełniącymi rolę głównego wykonawcy (IC Polska) i wykonawcy-pośrednika (Immo Industry Poland). W ich zarządach zasiadali dwaj pozostali oskarżeni w legnickim procesie: Marc C i Bart de S..
Jako podwykonawców przy budowie hali IC Polska zatrudniła szereg polskich firm. Belgijscy menadżerowie już w momencie podpisywania umów zataili przed polskimi kontrahentami kondycję finansową PLA Development, Immo Industry Poland oraz IC Polska. Wszystkie trzy podmioty były już wówczas praktycznie niewypłacalne. Uzyskany na halę Lenovo bankowy kredyt Belgowie zużyli na inne równolegle prowadzone inwestycje. Filip S., który – jak twierdzi prokuratura, od pewnego momentu musiał zdawać sobie sprawę, że przedsięwzięcie się nie powiedzie – robił dobrą minę do złej gry. Niezgodnie z prawdą zapewniał podwykonawców o dobrej kondycji finansowej spółki, dokonywał nowych zamówień i naciskał na kontynuowanie prac, a nawet ich przyspieszenie. Na przełomie 2008 i 2009 roku płatności na usługi całkowicie zawieszono. Mimo tego polscy podwykonawcy zeszli z placu budowy dopiero w lutym 2009 roku. Stracili różne kwoty: jedna 4,7 mln zł, dwie po 2,3 mln zł…
Dzisiejszej rozprawie w Sądzie Okręgowym w Legnicy przysłuchiwał się jeden z poszkodowanych przedsiębiorców. Belgowie zalegają mu 1,5 miliona złotych za wykonane w hali prace. Musiał ogłosić upadłość, odesłać 4 pracowników na bruk. Nie ma nadziei na odzyskanie swoich pieniędzy. Mówi, że szanse na taki finał są mniejsze niż na szóstkę w totolotku.
Prokurator Paweł Mazur w mowie końcowej wnosił, by sąd zobowiązał Filipa S., Barta de S. i Marca C. do solidarnego naprawienia wyrządzonej szkody. Jego zdaniem surowa kara więzienia będzie w stanie skłonić Filipa S., aby ujawnił swój majątek i oddał podwykonawcom z Polski należne im pieniądze. Starając się o przedterminowe zwolnienie z odsiadki Belg będzie zmuszony zadośćuczynić krzywdom. Dla Bara de S. oraz Marca C. oskarżyciel chce kar pozbawienia wolności w zawieszeniu (odpowiednio 8 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata i 1 roku w zawieszeniu na rok) , grzywny (odpowiednio 40 tysięcy i 4 tysięcy) oraz 3-letniego zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych związanych z działalnością gospodarczą i wydawaniem decyzji zarządczych.
Zdaniem prokuratora Pawła Mazura, Filip S. działał z zamiarem bezpośrednim oszukania polskich podwykonawców. Oskarżyciel podkreślał, że prawo nie zabrania niewypłacalnym spółkom prowadzenia działalności gospodarczej albo zawierania umów, ale taki podmiot nie może ukrywać przed kontrahentami ukrywać swojej kondycji finansowej.
- Zatajając swoją sytuację bankrut wypełnia znamiona przestępstwa – mówił Paweł Mazur.
23 listopada mowy końcowe wygłoszą obrońcy oskarżonych. Wyrok niebawem.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Drukuj
Email
