„Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. Wiele razy słyszałem jak podgolona młódź z orłami na piersiach wywrzaskuje ową dewizę, którą Marcin K. na serio, stalowym obuchem, wdrażał w życie. Możliwe, że ci, którzy dziś nazywają Marcina K. zwykłym wariatem i zakałą ruchów narodowościowych, stali z nim kiedyś w jednym szeregu i skandowali: „Śmierć wrogom ojczyzny!”.
Może rozpoznają na tych zapikslowanych zdjęciach z gazety kolegę, z którym tak fajnie rozmawiało się o Polsce. Może wzajemnie podsycali w sobie gniew i pragnienie odwetu za wyimaginowane lub niewyimaginowane krzywdy.
Jeśli tak, to jakaś cząstka odpowiedzialności za potworne zbrodnie, których dokonał, spada także na nich. Nie mam wątpliwości, że można nią obarczyć (choć, oczywiście, nie w sensie karnym) liderów legnickich grup i organizacji, które zdefiniowały mu wrogów a potem razem z patriotyzmem latami pielęgnowały jego nienawiść. Dopóki nie przełożyła się na trupy czworga staruszków, musiała wydawać się czymś równie szlachetnym jak miłość do ojczyzny.
Jedną z najtragiczniejszych postaci w tej historii jest zmarły przed dwoma laty ojciec mordercy. Właśnie jemu Marcin K. w duchu zadedykował swe zbrodnie. Czy bredząc dziecku o zdrajcach mieszkających przy ul. Oświęcimskiej, mógł sobie wyobrażać, że synowi zaświta w głowie myśl o egzekucji na parze staruszków?
Wielu takich jak oni myśli, że nigdy nie przekroczyliby granicy, po której dzisiaj znalazł się Marcin K. Co innego stanąć naprzeciw kodziarzy, wrzeszcząc „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, a co innego z Marcinem rozwalać młotkiem głowy ludzi, którym za komuny powodziło się lepiej niż ojcu. Co innego skandować lekki rym o drzewach, na których „zamiast liści będą wisieć komuniści”, a co innego naprawdę zaciągać pętle na ludzkich szyjach. Naprawdę?
Szaleństwo Holocaustu – zagłada 6 milionów Żydów – też zaczęła się od skandowania haseł i wypisywania „Jude” na murach. Słowa wcale nie są takie niewinne, jak wydaje się niektórym ludziom.
Piotr Kanikowski
tak jak psychiatra musi wytlumaczyc wzrost zastepow faszystowskich w rosji i zwiekszania liczby wygolonych idiotów kowalskiego.
nie widze zadnej tragicznosci w osobie ojca idioty.Wyszło na to ze niedaleko pada jablko od jabloni.Teraz takie tlumaczenia doroslego w koncu syna to nastepna tragifarsa wymagajaca logicznego wytlumaczenia przez psychiatre.