Prowadzący dzisiejszą sesję Wacław Szetelnicki pomylił się, ogłaszając, że Maciej Kupaj nie zdobył wystarczającego poparcia do objęcia stanowiska wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Legnicy. Jego słowa stoją w sprzeczności z przepisami ustawy o samorządzie gminnym i uchwałą Trybunału Konstytucyjnego z 20 września 1995 roku.
W lipcu Platforma Obywatelska przy poparciu większości radnych doprowadziła do odwołania Jacka Kiełba z funkcji wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Legnicy. Dziś jej lider Jarosław Rabczenko zaproponował w to miejsce kandydaturę Macieja Kupaja.
Z 23 radnych wchodzących w skład Rady Miejskiej w Legnicy w tajnym głosowaniu Kupaja poparło 11 radnych, 9 zagłosowało przeciw. Anna Płócienniczak (PiS), choć obecna na sesji, nie wzięła udziału w głosowaniu.
Przewodniczący rady Wacław Szetelnicki, który prowadził obrady, oznajmił, że kandydat nie osiągnął bezwzględnej większości głosów i uchwała nie przeszła. Nikt nie protestował. Na sali nie było radcy prawnego, który mógłby zabrać głos.
Wątpliwości zrodziły się dopiero po sesji, kiedy sprawdzono zapis w ustawie o samorządzie gminy i sądowe orzecznictwo w podobnych sprawach.
Artykuł 19 par. 1 Ustawy o samorządzie gminnym z 8 marca 1990 roku stanowi: ”Rada gminy wybiera ze swego grona przewodniczącego i 1–3 wiceprzewodniczących bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowego składu rady, w głosowaniu tajnym.”
Jak rozumieć sformułowanie “bezwzględna większość głosów” wyjaśnia uchwała Trybunału Konstytucyjnego z 20 września 1995 roku. “Bezwzględna większość głosów (…) oznacza co najmniej o jeden głos więcej od sumy pozostałych ważnie oddanych głosów, to znaczy przeciwnych i wstrzymujących się”.
Zgodnie z tą wykładnią Maciej Kupaj został wiceprzewodniczącym rady miejskiej bo uzyskał o 2 głosy “za” więcej.
FOT. PIOTR KLANIKOWSKI