W mieszkaniu wynajmowanym od legnickiego posła Roberta Kropiwnickiego prostytutka świadczyła usługi seksualne. Poseł o tym nie wiedział. Kobieta nie kontaktowała się z nim – lokal wynajęła za pośrednictwem biura nieruchomości i przez biuro regulowała rachunki.
To ustalenia legnickiej prokuratury, która prowadzi postępowanie mające ustalić, czy ktoś czerpał korzyści z nierządu uprawianego w mieszkaniu posła. Sprawdzamy, na jakiej podstawie wszczęto to śledztwo.
Kobieta, która wynajmowała mieszkanie, twierdzi, że świadczyła usługi seksualne samodzielnie i działała na własny rachunek. Umawiała się z klientami przez telefon i zapraszała pod wynajmowany adres. Wszelkie formalności związane z mieszkaniem załatwiała za pośrednictwem biura nieruchomości. Nigdy bezpośrednio nie kontaktowała się z Robertem Kropiwnickim.
W mieszkaniu nie działała agencja towarzyska, jak sugerował w styczniu z sejmowej trybuny wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki (legnicki poseł wytoczył mu proces cywilny – sprawa ruszyła w piątek przed sądem w Warszawie).
Po sygnałach od sąsiadów, poseł Robert Kropiwnicki w grudniu 2015 roku wymówił umowę na wynajem mieszkania. Wyjaśniał wówczas, że wynajmował mieszkanie dwóm młodym kobietom, wiodącym imprezowe życie. Starszym sąsiadom z bloku się to nie podobało. To oni napisali podchwycony przez prawicowe portale list o rzekomej agencji towarzyskiej, który później wykorzystał wiceminister sprawiedliwości.
W Polsce prostytucja nie jest karalna, ściga się jednak osoby czerpiące korzyści z czyjegoś nierządu. Jak się dowiedzieliśmy w prokuraturze, w tej sprawie nie ma dotychczas podstaw, aby sformułować przeciwko komukolwiek taki zarzut.
Poseł Robert Kropiwnicki nie odbiera telefonu.
FOT. PIXABAY.COM