133 godziny i 50 minut – tyle zajęło Piotrowi Ziętalowi z Legnicy przejechanie na rowerze 2016 kilometrów ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych i z powrotem.
Ziętal był jednym z ćwierć tysiąca rowerzystów, którzy ścigali się w dziesiątej edycji ultramaratonu Bałtyk-Bieszczady Tour ze Świnoujścia do Ustrzyk Dolnych. I jednym z 45, którzy po przejechaniu północnego-zachodu na południowy-wschód Polski i kilkugodzinnym odpoczynku znowu wsiedli na rowery, by wrócić do Świnoujścia. 43 dało radę. On także.
Regeneracja? – Nie ma na to czasu. Adrenalina gna do przodu – odpowiada.
Było ciężko. Na trasie do Ustrzyk przez 250 kilometrów jechał w deszczu. Spał po 20, 30 minut, nie licząc 7-godzinnego wywczasu w połowie dystansu. 1008 kilometrów do Bieszczad pokonał w 64 godziny 35 minut. 1008 kilometrów w drugą stronę jechał 69 godzin i 15 minut.
- Co mi to dało? – zastanawia się. - Tylko tyle że mam bardziej zryty “beret i mocniejszą psyche. Ale nigdy więcej – śmieje się legniczanin.
W tydzień po wyścigu jego organizm już się prawie zregenerował. Tylko palce rąk i nóg, nadwyrężone podczas wyścigu, wciąż dochodzą do siebie. Rower wytrzymał również, nie licząc jednej przetartej opony i pękniętej szprychy.
- Dzięki dla Mirka Widawskiego, drugiego uczestnika z Legnicy za wspólną jazdę od 130km z Drawska Pomorskiego do mety 1008km i 2016km. Jechaliśmy na przetrwanie – mówi Piotr Ziętal.
Piotr Ziętal sędzią głównym Wacławem Żurakowskim
Start z promu Bielik w Świnoujściu.
Meta po 1008km w Ustrzykach Górnych
Bez Kogi Miyaty nie było by tego wyczynu! Prom po ukończeniu 2016km!!!
Uroczyste zakończenie jubileuszowej edycji 9 i 10ej Bałtyk – Bieszczady – Bałtyk Tour 2016km NON – STOP
FOT. PIOTR ZIETAL