Wśród pamiątek, jakie zostawił swojemu miastu Eugeniusz Get-Stankiewicz – zmarły w 2011 roku wrocławski rzeźbiarz i grafik – dwie uważam za absolutnie cudowne. Gdzieś w bruku starówki tkwi granitowa kostka, którą artysta po cichu wyciągnął i po wyrzeźbieniu w jednej ze ścianek swego autoportretu ukradkiem włożył z powrotem, twarzą do ziemi. W którymś parku kryje się też odlany z brązu w skali 1:1 gawron, w tajemnicy przed wszystkimi zamontowany przez Geta na drzewie. Zawsze poruszała mnie platoniczna bezinteresowność tych artystycznych figli.
Skojarzenie z Getem-Stankiewiczem pojawiło się od razu, gdy usłyszałem o akcji czterech nastolatek – uczestniczek Warsztatów Filmu Animowanego Letniej Akademii Filmowej. Nim wyjechały z Legnicy ulepiły z plasteliny kilkadziesiąt miniaturowych figurek i podczas spaceru ukryły je gdzieś na trasie między akademikiem PWSZ na ul. Mickiewicza a Galerią Piastów, do której zachodziły wieczorami na seanse Kina na Dachu. Odkąd wiem o ich figlu, wpadlem w tę samą manię, co smartfonowi łowcy pokemonów: idąc ulicą Najświętszej Marii Panny rozglądam się za ani trochę nie wirtualną zdechłą różową jaszczurką z fioletowymi plamkami, ślimakami Romeo i Julią, niebieską ośmiornicą, maleńkim hipopotamem, pszczółką, kaczuszką, żabką albo rzadkim niebieskim pokemonem o zapomnianym imieniu. Szczególnie chciałbym trafić na wyłupiastooką żółciutką flegmą z plasteliny. Za archeologiczną sensację uznałbym znalezienie protoplasty tej menażerii, kota Wafla, pozostawionego – jak się dowiedziałem – na straży Legnicy jeszcze pod koniec ubiegłorocznego LAF-u.
Przypuszczam, że większość miniaturowych „strażników Legnicy” zejdzie z posterunku nim dziewczyny wrócą robić swoje animacje w Akademii Rycerskiej. Wcale nie byłoby źle, gdyby część figurek zaczęła nowe życie, zabrana do domu przez jakiegoś dzieciaka i włączona do jego kolekcji stworków z plasteliny.
Fajnie byłoby też, gdyby legniczanie podchwycili zainicjowaną przez warsztatowiczki zabawę, lepili swoich strażników i rozstawiali ich po mieście. To, moim zdaniem, dobra alternatywa dla Julka, Florka i ich na wieki wieków bandy. Plastelina nie szpeci tak jak brąz, i jest przemiła, nie tylko w dotyku.
Piotr Kanikowski
Brąz nie szpeci – patrz krasnale we Wrocławiu, ale plastelina jest ok. Ważna jest bezinteresowna zabawa. Tylko żeby fani Geta nie zaczęli teraz rozbierać legnickich bruków.