15 stycznia w jednym z mieszkań w Ścinawie ujawniono zwłoki 62-letniego kaleki. Leżały w wersalce, nakryte workami na śmieci. Ukrył je tam 41-letni współlokator. Z ustaleń lubińskiej prokuratury wynika, że podczas kłótni o alkohol śmiertelnie dźgnął kolegę w płuco.
Mieszkanie było nieogrzewane, chłodne, dlatego rozkład zwłok następował wolniej. Nim dwaj sąsiedzi odkryli ciało w wersalce, mogło minąć kilkanaście dni. Teoretycznie mogło więc być tak, jak opowiada Grzegorz D., któremu prokuratura postawiła zarzut zabójstwa. Według niego tuż przed sylwestrem pokłócili się o alkohol. Kolega, z którym od 3 lat pomieszkiwał i upijał się, miał pretensje, że nie przyniósł do domu zadnej butelki. To nie była pierwsza taka awantura – już wcześniej dochodziło między nimi do kłótni i awantur. Ale tym razem bity drewnianą laską Grzegorz D., machinalnie chwycił za nóż i zadał cios. Nie chciał zabić. Nim się opamiętał, było za późno. Z przebitego płuca buchała krew. Gwałtowany krwotok w krótkim czasie doprowadził się śmierci 62-latka. Nie wiedząc co robić, zabójca upchnął ciało kolegi do wersalki. Nakrył zwłoki workami. Sylwestra spędził sam.
Był przerażony. Po zabójstwie do domu wracał tylko na noc. Pił niemal codziennie. Znajomym, którzy dopytywali o współlokatora, opowiadał, że kolega wyjechał. Musiał poczuć ulgę, gdy w końcu zatrzymała go policja. Bardzo żałuje tego co zrobił.
W prokuraturze złożył obszerne wyjaśnienia, jak doszło do zabójstwa. Uczestniczył w wizji lokalnej. Czas zabójstwa nie zgadza się jednak z ustaleniami śledczych, bo denat był widziany przez świadków jeszcze po sylwestrze. Wątpliwości ma rozwiać biegły medyk sądowy po przeprowadzeniu dodatkowych dowodów. Śledztwo jest w toku.
Grzegorzowi D. grozi kara od 8 lat pozbawienia wolności do dożywocia.