Sąd nie miał wątpliwości, że student Politechniki, którego zwłoki znaleziono dwa lata temu na Poznańskiej, zginął z ręki swego najlepszego przyjaciela. I że drugi kolega nawet nie spróbował go ratować. Jakuba G. został skazany na 2 lata i 3 miesiące pozbawienia wolności. Bartłomiej D. na rok więzienia w zawieszeniu.
- Za dwa dni Adrian skończyłby 24 lata – na sądowym korytarzu mama zabitego studenta ociera łzy. Poświęciła się dla dzieci. Harowała w jaworskim szpitalu jako pielęgniarka, aby on i Maciek mieli w życiu lepiej.
Adrian był dobry. Troskliwy. Pracowity. Ambitny. Po technikum mechanicznym poszedł na Politechnikę, chciał skończyć studia, pierwszy w rodzinie. Państwo K. tacy byli z niego dumni.
- Jego koledzy z roku dziś są już inżynierami. Mógłby być jak oni.
Noc z 7 na 8 września 2012 roku spędzał razem ze swym przyjacielem Jakubem G., który przyleciał z Ameryki na wakacje w Polsce, i Bartłomiejem D., kolegą z Jawora. Podpici wracali z festynu z okazji Imienin Ulicy. Na ulicy Poznańskiej między nagła sprzeczka między Adrianem a Jakubem błyskawicznie przeszła w bójkę. Ciosy nie były szczególnie silne – z gorszych bójek ludzie wychodzą bez szwanku.
Adrian zginął przez zbieg okoliczności. Gdyby odruchowo nie odwrócił głowy, cios Jakuba trafiłby w inne miejsce, sprawa skończyłaby się najwyżej wybitym zębem lub siniakiem. Tymczasem pięść wywołała gwałtowne przemieszczenie się głowy podtrzymywanej przez nadmiernie napięte mięśnie, przerwanie kręgu szyjnego i przebicie przebiegającej w tym miejscu tętnicy kręgowej. Śmierć nastąpiła natychmiast.
Świadkiem zdarzenia był Bartłomiej D., ale nie próbował ratować kolegi, dzwonić po karetkę, wzywać pomocy. To on opisał w śledztwie co zaszło i na jego zeznaniach prokuratura zbudowała akt oskarżenia. Nie lekceważąc pojawiających się w jego zeznaniach rozbieżności, Sąd Okręgowy w Legnicy uznał, że co do opisu krytycznego momentu jego opowieść jest spójna z innymi dowodami, rzeczowa i zasługuje na wiarę. Podczas procesu nie pojawiło się też nic, co by podważyło zeznania Bartka. Według tej relacji, Jakub G, zorientowawszy się, że Adrian nie żyje, postanowił upozorować napad rabunkowy. Odwrócił leżące na chodniku ciało przyjaciela na bok, wyciągnął mu z kieszeni dokumenty i komórkę, by później się ich pozbyć. Te i wszystkie następne działania Jakuba miały, zdaniem sądu, wywieść śledczych na manowce i sprawić, by uniknął kary. Za bajkę uznano sugestie, jakoby obaj z Adrianem zostali napadnięci przez nieznajomych, pobici, obrabowani. Przyjmując wersję Bartłomieja D., sąd musiał całkowicie odrzucić wyjaśnienia Jakuba G., że po napadzie utracił przytomność i odzyskał ją dopiero rano w mieszkaniu swej babci. W uzasadnieniu wyroku zwrócił uwagę na pojawiające się w kolejnych wersjach nielogiczności i brak konsekwencji.
Sąd doszedł do przekonania, że Jakub G. – ponadprzeciętnie inteligentny – po śmierci Adriana działał z wyrachowaniem, na chłodno, bez emocji, bez empatii. To dziwne, bo podczas procesu wielokrotnie podkreślał, że byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi.
Prokurator żądał dla Jakuba G. 6 lat więzienia za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Sąd zmienił kwalifikację czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci i orzekł łagodniejszą karę: 2 lata i 3 miesiące pozbawienia wolności. Jakub G. zapowiada apelację. Powtarza, że czuje się niewinny. Apelować będą też rodzice Adriana, według których kara jest za niska.
- Gdyby zachowanie Jakuba G. było zupełnie inne, to ta sprawa mogłaby by się zakończyć warunkowym zawieszeniem – mówił sędzia Bartłomiej Treter. – Taka bójka przecież mogła się zdarzyć. Chyba każdy mężczyzna kiedyś w życiu się bił. Na tragiczny skutek średnio silnych w zasadzie ciosów wpłynął nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Jeśli jednak działania sprawcy dowodzą, że nie wyciągnął żadnej nauki z tego doświadczenia, to trzeba mu przybliżyć lekcję, że nie własny interes jest w życiu najważniejszy,ale empatia dla innych. Za ten egoizm trzeba zapłacić. Dla Jakuba G. więzienie będzie zapłatą za egozim.
Bartłomiej D. został skazany za nieudzielenie pomocy na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Wiadomo juz cos, co z ta apelacja? Dowalili mu wiecej lat? Mam nadzieje, ze tak.