POLMED
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  kultura  >  Current Article

Gogol objechał świat. W Legnicy go przenicowali

Przez   /   06/04/2014  /   No Comments

Uwspółcześniony legnicki “Ożenek” Mikołaja Gogola nie bawi może tak jak oryginał, dobrze znany masowej publiczności z wystawień w Teatrze Telewizji, ale to wciąż bardzo zabawna komedia. Wartością dodaną wersji Piotra Cieplaka jest zaakcentowanie zaskakująco aktualnej, uniwersalnej diagnozy na temat damsko-męskich realcji.

Instytucja swatki czy swata w takiej formie, w jakiej opisał ją w 1836 roku Mikołaj Gogol, to we współczesnym świecie przeżytek. Poczciwą Fiokłę Iwanowną i Koczkariewa z “Ożenku” zastapiły biura matrymonialne, kąciki samotnych serc w tygodnikach i – przede wszystkim – internetowe portale randkowe, oblężone przez spragnionych miłości . Kolejne klasyczne wystawienie komedii o kupieckiej córze na wydaniu, której swatka naraiła starych kawalerów, byłoby z pewnością świetną rozrywką. Piotrowi Cieplakowi, reżyserowi najnowszej premiery w Teatrze Modrzejewskiej, zależało jednak na czymś więcej.

Przenosząc akcję “Ożenku z carskiej Rosji do współczesnego klubu dla samotnych pokazuje, że choć dziewiętnastowieczne konwenanse przestały obowiązywać uchwycone przez Gogola psychologiczne mechanizmy damsko-męskich relacji nie odbiegają znacznie od współczesnych. Poza nieporadnością w mówieniu o uczuciach, ponadczasowe są  strach przed samotnością, marzenia o miłości, potrzeba bliskości ale też emocjonalna  niedojrzałość, obawa przed stałym związkiem. Ten paradoks mocno akcentuje Cieplak w swej wersji “Ożenku”,  czyniąc z niego oś konstrukcyjną spektaklu i powtarzając  w zdublowanej puencie.

W legnickim przedstawieniu tekst Gogola został potraktowany bardzo lekko; niemalże przenicowany jak zniszczony po objechaniu świata mundur Żewakina/ Wojciecha. Ponieważ miejscem akcji jest Klub Odnalezionych Serc “Semper Fidelis”, a nie zacisze mieszczańskiego domu, reżyser namnożył postaci. Z jednej Agafii Tichonowny zrobił dziewięć samotnych pań, rozdzielając pomiędzy nie oryginalne kwestie kupcówny. Role czterech zalotników rozpisał na siedmu kawalerów, rozszczepiając osobowości gogolowskich bohaterów niczym światło w pryzmacie. Każdemu z aktorów dostał się ułamek oryginalnego tekstu – jednym mniejszy, drugim większy, jednak zawsze niewystarczający, by dało się zbudować z tego choćby jedną postać z krwi i kości. Widz obserwuje więc raczej kilka karykaturalnie naszkicowanych typów kobiet: leciwego podlotka, energiczną sportsmenkę, ponętną wdówkę, landrynkowego kociaka z modną torebeczką… Z drugiej strony pojawia się równie schematycznie potraktowana męska menażeria: jakiś zwolennik wojskowego drylu, kowboj z TIR-a czy koneser życia w cieple domowego ogniska.

Aktorzy robią co mogą, by tchnąć w swych bohaterów życie, ale przyjęta przez reżysera konwencja nie daje im szans. Dlatego najciekawiej wypadają w scenach, w których rezygnując z indywidualności zbijają się w jedną masę: pstrokate stadko ogłupiałych z samotności kobiet lub  grupkę niedojrzałych, ofermowatych mężczyzn, rozochoconych np. wizją posiadania własnego potomka.  To na te sceny, mające w sobie coś z ducha Gombrowicza, puliczność reagowała podczas premiery najżywiej. “Z czego się śmiejecie?” – zapytałby Gogol i natychmiast sam sobie odpowiedziałby frazą z “Rewizora”: “Sami z siebie się śmiejecie?”.

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 3884 dni temu dnia 06/04/2014
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Kwiecień 7, 2014 @ 8:02 am
  • W dziale: kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

teatr

Teatry z Koszalina i Poznania w gościnie u Modrzejewskiej

Read More →