Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Śmierć przy Sudeckiej. Koniec procesu Jana F.

Przez   /   22/09/2023  /   5 Comments

Przed Sądem Okręgowym w Legnicy dobiegł końca proces Jana F., sądzonego za śmierć górnika Sławomira Nowiczonka, którego w 2017 roku ciosem z tzw. główki powalił na ziemię przy ul. Sudeckiej w Legnicy. Strony wygłosiły mowy końcowe. Obrona spodziewa się uniewinnienia. Ojciec ofiary chciałby dla Jana F. 25 lat za kratami. Prokurator wnioskuje o 7 lat pozbawienia wolności. Sąd odroczył ogłoszenie wyroku do 4 października.

W czerwcu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Legnicy uniewinnił Jana F. od zarzutu ciężkiego uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym, uznając, że oskarżony działał w warunkach obrony koniecznej. Ten wyrok został uchylony w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu, który nakazał pierwszej instancji zbadanie, czy nie doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej.

Oba sądy – legnicki i wrocławski – za prawdziwą przyjęły wersję, potwierdzoną zeznaniami naocznych świadków – znajomych Jana F. – że nocą z 3 na 4 grudnia 2017 r. pijany Sławomir Nowiczonek przyszedł pod garaże przy ul. Sudeckiej, gdzie imprezowali. Dwa razy został przegoniony, za trzecim wrócił niosąc w uniesionych na wysokość ramion dłoniach dwie kostki brukowe. Wówczas Jan F. chwycił go za ubranie i uderzył głową w twarz. Sławomir Nowiczonek upadając uderzył głową w twarde podłoże, doznał wstrząśnienia pnia mózgu a nazajutrz zmarł w szpitalu.

Na tej wersji zdarzeń oparła akt oskarżenia Prokuratura Okręgowa w Legnicy. Ale oskarżyciele posiłkowi – mecenas Beata Matysek i mecenas Paulina Andruchów, reprezentujące ojca, partnerkę i małoletniego syna Sławomira Nowiczonka – kwestionują taki przebieg zajścia jako niezgodny z usposobieniem ofiary, logiką i doświadczeniem życiowym. Ich zdaniem, Sławomir Nowoczonek nie mógł być pijany i na pewno nie trzymał w dłoniach kostek brukowych (policja nie zabezpieczyła na miejscu zdarzenia takiego dowodu). Ich zdaniem Jan F. chciał dać nauczkę natrętowi, który zakłócał towarzyskie spotkanie, sprawy potoczyły się jednak nie tak, jak zakładał. Oskarżony jako młody chłopak przyjął zlecenie na pobicie dyrektora koncernu energetycznego, trafił za to na 3 i pół roku do więzienia.

W zakończonym dziś procesie, zgodnie z zaleceniem Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, Sąd Okręgowy w Legnicy szukał przede wszystkim odpowiedzi na pytanie, czy zachowanie Jana F. nie było przekroczeniem granic obrony koniecznej.

Jednocześnie sędzia Bartłomiej Treter uprzedził strony, że sąd rozważa zmianę kwalifikacji prawnej czynu. Jedną z możliwości branych pod uwagę jest zastosowanie art 155 par. 1 Kodeksu karnego, czyli nieumyślne spowodowanie śmierci.

Przed zakończeniem przewodu sądowego wysłuchano dodatkowych wyjaśnień biegłego, doktora Grzegorza Rodera, autora opinii z zakresu medycyny sądowej. Ich przedmiotem były zaprezentowane podczas rozprawy zdjęcia z sekcji zwłok Sławomira Nowiczonka, dopiero teraz udostępnione przez prokuraturę. Sąd pytał m.in. o mechanizm powstania skupiska krwawych podbiegnięć na klatce piersiowej ofiary. Według biegłego, najbardziej prawdopodobne jest, że powstały w wyniku dwóch lub trzech kopnięć zadanych ze średnią lub średnio lekką siłą. Umiejscowienie tych podbiegnięć wskazuje, że nie mogły powstać w wyniku akcji reanimacyjnej lub innych zabiegów medycznych.

To potwierdzałoby pierwsze zeznania naocznych świadków (później zmienione), że kiedy Sławomir Nowiczonek leżał nieprzytomny na ziemi Jan F. kopał go lub wykonywał dziwne “ruchy nogami”. Adwokat Paweł Banach, broniący oskarżonego, próbował argumentować, że nawet jeśli tak było, nie da się tego zakwalifikować jako przekroczenia obrony koniecznej, bo to już odrębny czyn: lekkie uszkodzenie ciała. Co do zasady, prosił jednak o uniewinnienie swego klienta.

W mowie końcowej prokurator Artur Socha wniósł o uznanie Jana F. za winnego ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym i wymierzenie mu kary 7 lat pozbawienia wolności oraz 20 tys. zł na rzecz sześcioletniego dziś syna Sławomira Nowiczonka. Mecenas Paulina Andrychów poparła wniosek prokuratora co do kary, ale dodatkowo zażądała 100 tys. zł zadośćuczynienia dla ojca pokrzywdzonego. Według mec. Beaty Matysek sprawiedliwą karą będzie 25 lat pozbawienia wolności oraz zadośćuczynienie po 100 tys. zł  dla syna, partnerki i ojca Sławomira Nowiczonka.

Fot. PIOTR KANIKOWSKI

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 427 dni temu dnia 22/09/2023
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Wrzesień 26, 2023 @ 5:11 pm
  • W dziale: wiadomości

5 komentarze

  1. DRB pisze:

    Nie, stłuczenie pnia mózgu nie jest to samo co wstrząśnienie pnia mózgu. Stłuczenie pnia mózgu to poważne uszkodzenie tkanki nerwowej, które może prowadzić do śmierci lub trwałego kalectwa. Wstrząśnienie pnia mózgu to tylko przejściowe zaburzenie czynności mózgu bez zmian w jego strukturze1. Stłuczenie pnia mózgu jest zwykle spowodowane przez silny uraz głowy, np. postrzał, wypadek samochodowy lub upadek z wysokości. Wstrząśnienie pnia mózgu może wystąpić po lżejszym urazie głowy, np. uderzeniu, potrąceniu lub wstrząśnięciu. Objawy stłuczenia pnia mózgu są znacznie cięższe i dłużej utrzymujące się niż objawy wstrząśnienia pnia mózgu. Mogą one obejmować: długotrwałą utratę przytomności, zaburzenia oddychania, niedowład lub bezwład kończyn, zaburzenia widzenia, mowy i połykania, a także objawy wzmożonego ciśnienia śródczaszkowego2. Objawy wstrząśnienia pnia mózgu są zwykle łagodne i ustępują po kilku godzinach lub dniach. Mogą one obejmować: krótkotrwałą utratę przytomności, bóle i zawroty głowy, nudności i wymioty, niepamięć wsteczną i splątanie3. Leczenie stłuczenia pnia mózgu jest skomplikowane i wymaga natychmiastowej hospitalizacji. Często konieczna jest operacja neurochirurgiczna, aby usunąć krwiaki lub zmniejszyć obrzęk mózgu. Leczenie wstrząśnienia pnia mózgu polega na unikaniu kolejnych urazów głowy i stosowaniu leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych. Zwykle nie ma potrzeby hospitalizacji ani operacji3.

  2. gość pisze:

    Wstrząśnienie mózgu jest łagodnym następstwem urazu mózgu. Należy do grupy lekkich urazów mózgu stanowiących ok. 80% wszystkich pourazowych uszkodzeń mózgu. Jego skutki w większości przypadków są przemijające,W wyniku wstrząśnienia mózgu może, lecz nie musi dojść do utraty przytomności, którą definiować można jako brak kontaktu z otoczeniem, a w praktyce medycznej jako brak otwierania oczu w reakcji na bodźce zewnętrzne, również bólowe. Do najczęstszych objawów wstrząśnienia mózgu należą bóle głowy, przejściowa utrata przytomności (zazwyczaj trwająca mniej niż godzinę), splątanie, niepamięć okoliczności urazu, zawroty głowy, nudności, wymioty, niewyraźna mowa, spowolnienie, zmęczenie.Biegły wydał falszywe opinie i kłamał na sali sądowej.Wstrząśnieniu mózgu przypisał cechy stłuczenia.Chce chronić siebie.Złożono cztery wnioski dowodowe o powołanie biegłego lekarza toksykologa i sąd je oddalił.Jaki mógł być powód ?

  3. DO GOŚĆ: Redaktor nie zapomniał. Redaktor nie napisał, bo, po pierwsze, sprawa nie wygląda tak jak pisze GOŚĆ, a po drugie wydaje się bez znaczenia. Biegły Grzegorz Roder na rozprawie dokładnie wszystko wyjaśnił. Przyznał, że we wstępnej (powtarzam: wstępnej) opinii z sekcji zwłok omyłkowo użył terminu “stłuczenie pnia mózgu” zamiast terminu “wstrząśnienie pnia mózgu”. Wyjaśnił różnicę między jedną a drugą jednostką chorobową. Wstrząśnienie pnia mózgu powoduje zaburzenia czynnościowe. Stłuczenie pnia mózgu oprócz tych samych zaburzeń czynnościowych daje zmiany morfologiczne. Upraszczając: wstrząśnienia pnia mózgu nie widać, stłuczenie widać, ale efekt jest ten sam: zaburzenia czynnościowe. Więc w sumie pomyłka biegłego nie ma znaczenia i może świadczyć co najwyżej tylko tyle, że pan Roder pracował pod presją prokuratury. Te presja czasowa jest zrozumiała, gdy uświadomimy sobie, ile czasu stracono ze względu na mataczenie Jana F. i jego kolegów przy pierwszych zeznaniach. We właściwej opinii (i następnych dowodach) biegły konsekwentnie mówił już tylko o wstrząśnieniu pnia mózgu. Prokurator wpisał do aktu oskarżenia termin (błędny) z pierwszej opinii, ale na ostatniej rozprawie skorygowano ten element i w wyroku sąd będzie posługiwał się właściwym terminem. Powtarzam za panem doktorem: czy wstrząśnienie, czy stłuczenie – stan pacjenta jest tak samo poważny.

  4. gość pisze:

    Redaktor zapomniał napisać,że 22 września 2023 roku przed sądem w Legnicy biegły Grzegorz Roder przyznał się,że wydana przez niego opinia z 5 grudnia 2017 roku była falszywa,wydał ją bo naciskała na niego legnicka prokuratura.Nie było stłuczenia pnia mózgu.Na podstawie fałszywej opinii Radosław Wrębiak wydał zarzut o ciężkie uszkodzenie ciała z art.156kk natomiast wstrząśnienie mózgu podane w opinii z kwietnia 2018 roku średni uszczerbek na zdrowiu kwalifikowane jest z art157 kk.Obie opinie są fałszywe a biegły cztery razy w 2022 rok u i 2023 roku składał fałszywe zeznania.Na podstawie fałszywej opinii przedstawiono jałszywy zarzut o czyn,którego nie było a prokurator Teresa Łozińska-Fatyga skierowała do sądu akt oskarżenia popierany do dnia dzisiejszego przez prokuratora Artura Sochę.Fałszywe opinie,fałszywe oskarżenie,wymuszanie zeznań przez policjantów i schowane przez 6 lat w prokuraturze zdjęcia z autopsji.Na zadane pytanie przez obrońcę… na którym ze zdjęć widać stłuczenie pnia mózgu?odpowiedź biegłego…na żadnym stłuczenia pnia mózgu nie było.

  5. gość pisze:

    Jackiewicz wysiadł więc z autobusu i zagrodził drogę mężczyźnie. Tego co działo się później nie widział żaden świadek. W każdym razie, do nikogo takiego nie dotarły ani policja, ani prokuratura.
    Wydarzenia znamy tylko z relacji posła. “Czego chcesz ode mnie i od mojej rodziny” – miał zapytać Jackiewicz. Napastnik – to najważniejszy moment całej historii – zamachnął się wówczas ręką, jak relacjonował to Jackiewicz.
    Prokuratura przyjęła, że tak właśnie było. Nie ma żądnego dowodu, który zaprzeczyłby tej wersj.Właśnie broniąc się przez tym zamachem, poseł miał odepchnąć mężczyznę. Miał go uderzyć w podbródek “ze średnią siłą”. Mężczyzna zatoczył się i upadł na ziemię, uderzył się w głowę. Po kilku dniach zmarł w szpitalu.
    Pełnomocnik rodziny pokrzywdzonego w tej sprawie mężczyzny – mecenas Krzysztof Bonar – walczył o to by, wznowić umorzone śledztwo.
    W 2008 roku Sąd Okręgowy we Wrocławiu ocenił jednak, że prokuratura prowadziła śledztwo właściwie i wyciągnęła prawidłowe wnioski. Nie udała się też próba zainteresowania sprawą ministra sprawiedliwości. Zgodnie z prawem, miałby on możliwość wniesienia kasacji do Sądu Najwyższego. Był rok 2008. Zaczynały się rządy Platformy Obywatelskiej. Ale postanowienie wrocławskiego sądu ostatecznie zamknęło próby dochodzenia co wydarzyło się w grudniu 2006 roku na przystanku przy Świeradowskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

411-264805

Kierowca próbował pobić policjanta. Było pite

Read More →