PWSZ2
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  gospodarka i finanse  >  Current Article

Światowy Dzień Żywności. Dlaczego ludzie głodują?

Przez   /   16/10/2020  /   No Comments

70 lat temu pszenica wyglądała inaczej niż dzisiaj – osiągała wysokość nawet 1,4 metra, a większość jej fotosyntetycznej energii szła w… słomiany zapał. Czyli w słomę, a nie w ziarna. Jej produktywność zwiększył amerykański naukowiec Norman Borlaug, wprowadzając gen karłowatości – norin 10. Zmniejszył tym samym udział słomy w plonie, a zwiększył udział ziarna i zapoczątkował tzw. zieloną rewolucję, która – według szacunków – uchroniła przed śmiercią głodową ponad miliard ludzi m.in. w Indiach, Meksyku i Pakistanie. W 1970 r. Borlaug otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla.


Tegoroczny pokojowy Nobel trafił do Światowego Programu Żywności ONZ – za „wysiłki w celu zwalczania głodu, za wkład w polepszanie warunków dla pokoju na obszarach dotkniętych konfliktem i za bycie siłą napędową wysiłków mających na celu zapobieganie użycia głodu jako broni w wojnach i konfliktach”.

Świat mógłby się wyżywić

Od czasów odkrycia Borlauga 2,5-krotnie wzrosła liczba ludności, ale wzrosła też produkcja zboża – z 280 do 380 kg na osobę. Świat mógłby się zatem wyżywić. Tymczasem według szacunków ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa w latach 2016-2018 głodowało 821 mln ludzi. Tylko 16 mln mieszkało w krajach rozwiniętych. Jak wskazują naukowcy – problem głodu na świecie to przede wszystkim problem złej dystrybucji żywności i braku solidarności. Tylko tyle i aż tyle.

Prof. Krzysztof Matkowski z Katedry Ochrony Roślin Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu nie kryje, że jego zdaniem tegoroczny pokojowy Nobel to przede wszystkim sygnał dotyczący środowiska i odpowiedzialności za nie. – Nasze życie, gospodarka, redystrybucja dóbr – wszystko to jest ściśle związane z przyrodą. Przybywa nas na świecie, ale przybywa przede wszystkim w miejscach biednych. W tych samych miejscach kurczą się zasoby naturalne. Przykładowo – w środkowej Afryce poza rejonami górskimi nie ma już praktycznie dostępu do wody– mówi prof. Matkowski.

Brak wody oznacza migrację

– Brak wody oznacza migrację. Ludzie ruszają tam, gdzie ta woda jest, na północ. Za tym pochodem idą zmiany społeczne i polityczne, konflikty, które już możemy obserwować nie tylko w Europie, ale też w obu Amerykach. Brak wody, a za nim głód, to jednocześnie wzrost nacjonalizmów, ksenofobii, zanik solidarności międzyludzkiej – przyznaje prof. Matkowski i dodaje, że są dwie rzeczy ściśle ze sobą związane: dbałość o zasoby w bogatej części świata i rabunek zasobów w biednej, gdzie używa się prostego argumentu „dlaczego mamy przestać wydobywać ropę, spalać węgiel, ścinać lasy? Wy robiliście to 100 lat wcześniej, dorobiliście się”.

Powszechniejszy będzie wegetarianizm

Kolejną kwestią bezpośrednio związaną z produkcją żywności jest ograniczanie hodowli zwierząt. – Czeka nas redefinicja postaw konsumpcyjnych. Sądzę, że coraz powszechniejszy będzie wegetarianizm i ograniczanie produkcji zwierzęcej. Powód naprawdę jest prosty – ilości zużywanej wody. To zużycie pokazuje nam ślad wodny, czyli wskaźnik, który uświadamia nam skalę wykorzystywania zasobu, który wcale nie jest nieskończony – mówi prof. Ewa Burszta-Adamiak z Instytutu Inżynierii Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

Jak to wygląda w liczbach? Do wyprodukowania kilograma wołowiny potrzeba 15 tys. litrów wody, tabliczka czekolady to 2 tys. litrów, ale już 1 pomidor – tylko 200 litrów.

Marnujemy 9 miliardów ton żywności

– Rocznie na świecie marnujemy ok. 9 miliardów ton żywności, która w krajach wysoko rozwiniętych trafia na wysypiska śmieci. Nie dostrzegamy tego, że do jej wyprodukowania jest potrzebna woda, której statystycznie, a więc traktowanej jako zasób całościowy, mamy wciąż dużo, ale tej pitnej, wykorzystywanej w rolnictwie już zaczyna brakować – dodaje prof. Burszta-Adamiak.

W Europie mamy do czynienia ze zdecydowaną nadprodukcją żywności. Problemem jest też np. nieodróżnianie przez konsumentów daty ważności od daty przydatności do spożycia. Ale straty żywności nie wynikają tylko z postaw konsumentów. W fazie produkcji – maszyna nie jest w stanie zebrać z pól np. wszystkich ziemniaków, część zaś uszkadza. W fazie przechowywania straty mogą się wydawać niewielkie, bo sięgają do 3 procent, ale jeśli te 3 procent dotyczy transportu 100 ton jabłek, marchwi, ziemniaków czy śliwek, to mówimy o ogromnej ilością jedzenia, które nie zostaje wykorzystana, nie trafia do konsumenta.

Źródło: Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu

FOT. PIXABAY.COm

    Drukuj       Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

SONY DSC

Mieszkańcy bronią geoparku UNESCO przed wiatrakami

Read More →