Zgodnie z decyzją Sądu Najwyższego, Sąd Okręgowy w Legnicy powtarza proces mecenasa Zbigniewa Ś., oskarżonego o przywłaszczenie 1,9 mln zł z pieniędzy należnych klientom jego kancelarii. – Jako przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości przepraszam, że wymiar sprawiedliwości okazał się niewydolny i ta sprawa tyle lat się toczy – mówił do pani M., jednej z pokrzywdzonych, sędzia Bartłomiej Treter.
W listopadzie 2005 roku córka, zięć i wnuki państwa M. zginęły w wypadku samochodowym. Bliscy ofiar tej tragedii udzielili pełnomocnictw do reprezentowania ich – najpierw w sprawie karnej, potem w postępowaniu odszkodowawczym – mecenasowi Zbigniewowi Ś., który prowadził kancelarię adwokacką w Legnicy. Złożyli podpisy in blanco, na kartkach, które adwokat potem wypełnił treścią. Zgodzili się, by pieniądze z ubezpieczenia spływały na konto kancelarii. Po potrąceniu prowizji Zbigniew Ś. miał systematycznie przekierowywać je do rodziny ofiar wypadku. Zobowiązał się też, że będzie na bieżąco przekazywał klientom całą korespondencję pomiędzy kancelarią a Powszechnym Zakładem Ubezpieczeń.
- Długo była cisza – zeznawał wczoraj w sądzie pan M., ojciec, teść i dziadek ofiar wypadku. Ze względu na znaczną odległość i wiek pokrzywdzonych rozprawa toczyła się w trybie wideokonferencji.
Według zeznań pana M., Zbigniew Ś. zwodził swych klientów, że sprawy się toczą. Przelał kwotę za pochowek. Ale odszkodowania nie było i nie było.
- Dzwoniłem. W kancelarii nikt nie podnosił słuchawki. Głuche telefony. To mnie zaniepokoiło – mówił świadek. – W czerwcu 2016 roku poszedłem do oddziału PZU w Gliwicach i dowiedziałem się, że już w październiku 2015 roku pieniądze z odszkodowania zostały wypłacone. Kancelaria Zbigniewa Ś. zatrzymała korespondencję i nawet nas nie poinformowała o wpłacie.
Oburzona zachowaniem adwokata Rodzina M. cofnęła pełnomocnictwo i zażądała od mecenasa Zbigniewa Ś. zwrotu pieniędzy oraz dokumentów. Nie było odzewu. Potem prawnik przelał część pieniędzy (w sumie ok. 90 tys. zł) na konto klientów. Do dzisiaj nie rozliczył się z całej kwoty. Według pana M., w 2023 roku zaległość wraz z odsetkami wynosiła około 280 tysięcy złotych. W styczniu, lutym, marcu, kwietniu, czerwcu i wrześniu 2024 roku Zbigniew Ś. wpłacał pokrzywdzonym po 500 złotych.
Zbigniew Ś. jest już na emeryturze. Jako adwokat specjalizował się w postępowaniach sądowych o odszkodowania z tytułu śmierci bliskich osób, szkód majątkowych, zadośćuczynienia za doznaną krzywdę i rent. Według aktu oskarżenia, przygotowanego przez Prokuraturę Okręgową w Legnicy, w latach 2014 – 2016 przywłaszczył sobie łącznie 1,9 mln zł z odszkodowań i zadośćuczynień należnych dwunastu klientom swej kancelarii.
Ławę oskarżonych dzielił z żoną, Ewą K.-Ś., skazaną w sierpniu 2020 roku przez Sąd Okręgowy w Legnicy na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu za wyłudzenie 400 tys. zł pożyczki obrotowo-inwestycyjnej na organizację centrum konferencyjno-prawnego. W tym samym wyroku Zbigniew Ś. został uznany winnym współudziału w wyłudzeniu pożyczki oraz przywłaszczenia pieniędzy klientów. Miał za swe czyny odsiedzieć 3 lata w więzieniu. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w całości podtrzymał legnicki wyrok, po czym do Sądu Najwyższego trafił wniosek o kasację. Tu nastąpił zwrot. Czyn Ewy K.-Ś. Sąd Najwyższy uznał za prawidłowo osądzony, ale do przebiegu procesu mecenasa Zbigniewa Ś. miał poważne zastrzeżenia. Dopatrzył się popełnionych przez legnicki sąd uchybień w prawie oskarżonego do obrony.
Nieprawidłowości polegały na tym, że na rozprawach w dniach 23 maja 2019 r. i 10 września 2019 r. legnicki sąd prowadził czynności (odbierał wyjaśnienia od oskarżonych, słuchał świadków) mimo nieobecności obrońcy Zbigniewa Ś.. Tymczasem w tym przypadku obecność obrońcy była obligatoryjna, gdyż na etapie postępowania przygotowawczego prokuratura powzięła wątpliwość co do zdrowia psychicznego oskarżonego. Wprawdzie biegli psychiatrzy orzekli, że mężczyzna nie jest chory psychicznie ani niedorozwinięty umysłowo, nie ograniczonej poczytalności i pomimo różnych schorzeń może uczestniczyć w postępowaniu karnym, ale w konsekwencji sąd był zobowiązany dopilnować, aby podczas rozpraw przy oskarżonym siedział obrońca.
Dlatego Sąd Najwyższy w Warszawie uchylił wyrok wobec Zbigniewa K. i zlecił ponowne przeprowadzenie procesu.
Sprawa ponowie toczy się przed Sądem Okręgowym w Legnicy. Na wczorajszej rozprawie Zbigniew Ś. się nie pojawił – była za to jego obrończyni, mec. Małgorzata Magiera.
Na archiwalnym zdjęciu powyżej (z 2020 roku) mecenas Zbigniew Ś. siedzi w ławie oskarżonych ze swoją żoną, Ewą K.-Ś. Fot. Piotr Kanikowski
FOT. PIOTR KANIKOWSKI