Legniczanin Stanisław Włodarczyk (75 lat, a w życiorysie dwie operacje kręgosłupa, migotanie przedsionków i sześć udarów) postanowił w dwa tygodnie przepłynąć Odrę we własnoręcznie przerobionym kajaku. Robi to dla dziewięcioletniego Piotrusia Kozyry, który walczy z glejakiem 4. stopnia. Chce, by jak najwięcej ludzi dowiedziało się o chorobie chłopca i wsparło zbiórkę pieniędzy na jego leczenie.
Kajak jest niezwykły. Stabilny i niezatapialny dzięki pływakom doczepionym po obu burtach.
- Zrobiłem je ze styroduru oklejonego żywicą – mówi Stanisław Włodarczyk.
Na konstrukcji ze zwykłych rur PCV zawiesił starą zasłonę prysznicową, dzięki czemu powstał daszek chroniący przed słońcem i deszczem. Podnoszone siedzenie pozwala zmieniać pozycję podczas wiosłowania. Legniczanin zastosował też sporo innych patentów, m.in. specjalny stół i szufladkę na telefon, by nie wpadł przypadkiem do rzeki. Sprowadzony z Chin wózek (nie nadawał się do niczego) przerobił tak, by można było przeciągnąć kajak po lądzie, gdyby zaszła i taka potrzeba.
Udogodnienia służą temu, by – było nie było – starszy pan sprawnie i bezpiecznie samotnie przepłynął około 420 kilometrów. Stanisław Włodarczyk startuje w niedzielę 23 czerwca z Malczyc i ma nadzieję w 10-14 dni dotrzeć w okolice wsi Widuchowa pod Szczecinem, gdzie Odra rozdziela się na dwie odnogi, wschodnią i zachodnią.
- Jestem na emeryturze, to co mam robić? Pić piwko na ławce? – pyta legniczanin. Swoim kajakiem pływa często po jeziorze w Kunicach. Plan odrzańskiej wyprawy zrodził się spontanicznie. Inspiracją był Piotruś Kozyra, chory na nowotwór mózgu dziewięciolatek z Legnicy.
- Prowadzimy z mężem mieszalnię lakierów – opowiada Susana Kowalczyk. – Pan Staszek jest naszym klientem, a Piotruś to syn naszych znajomych. Staramy się pomagać w zebraniu pieniędzy na leczenie chłopca. Gdy pan Staszek o tym usłyszał, pomyślał, że coś spektakularnego pomogłoby w nagłośnieniu zbiórki. I zaproponował, że przepłynie Odrę kajakiem.
Dziarskim emerytem już się zainteresowali dziennikarze ze Szczecina. W ten sposób do zachodniopomorskich mediów przebija się też historia Piotrusia Kozyry. Wszystko to razem powinno pomóc w uzbieraniu pieniędzy na ratowanie życia dziewięciolatka. Rodzice i bliscy chłopca desperacko szukają nowych dróg, terapii czy leków, które mogą choć trochę złagodzić cierpienie i sprawić, że Piotruś wyzdrowieje. Na portalu Siepomaga.pl trwa zrzutka na ten cel (TUTAJ LINK DO ZRZUTKI). Mogą się też zgłaszać firmy, które w zamian za reklamę na kajaku wesprą konto akcji.
Piotruś walczy, a i Stanisław Włodarczyk nie boi się trudnych wyzwań. Na pokład zabiera 90 kilogramów bagażu, w tym zapas wody pitnej i wody do mycia, co obciąży kajak.
- Pływaki trochę stawiają opór, ale ja będę płynął z prądem – mówi. - Wiosłowanie przez wiele godzin mi niestraszne, bo jako chłopak ze wsi przywykłem do ciężkiej pracy. Całe życie byłem aktywny fizycznie: biegałem, jeździłem na rowerze, strzelałem z łuku bloczkowego, uprawiałem sztuki walki… – wylicza pan Stanisław.
Nie wszystko ma jeszcze przemyślane. Nie wie na przykład, co będzie, kiedy dotrze do Widuchowej. Jak wrócić z niej do Legnicy. Kajakiem pod prąd nie da rady. Ale nie opuszcza go pogoda ducha. Jakoś to będzie. W końcu zawsze los zsyła jakieś rozwiązanie. Chciałby, żeby rodzice Piotrusia Kozyry też nie tracili nadziei. Jeśli 75-latek z połatanym kręgosłupem da radę pokonać Odrę, to dlaczego dziecku z glejakiem miałoby się nie udać?
Kibicujemy obu.
FOT. SUSANA I PAWEŁ KOWALCZYK