Rozmowa z Aleksandrą Michalską, sztangistką, akademicką mistrzynią Polski, studentką zarządzania w Uczelni Jana Wyżykowskiego.
Które z dotychczasowych sukcesów uważa Pani za najważniejsze, najbardziej dla Pani satysfakcjonujące?
- Myślę, że zakwalifikowanie się na mistrzostwa świata i Europy. To dla dziewczyny, która ma 22 lata spory sukces. Trenuję zaledwie 5-6 lat. Natomiast sukces krajowy, który najbardziej utkwił mi w pamięci to medal na mistrzostwach Polski seniorek w 2013 r. Jadąc na te zawody wydawało się, że nie mam szans, a wróciłam ze srebrnym medalem wicemistrzyni. To było dla mnie duże przeżycie. Ten medal ma honorowe miejsce na półce z trofeami.
Jak ocenia Pani pod względem sukcesów sportowych niedawno zakończony rok?
- Brałam udział w wielu zawodach. Jednak pod względem treningów i pracy najważniejsze były Akademickie Mistrzostwa Świata i Akademickie Mistrzostwa Europy do lat 23. Będę dobrze wspominała miniony rok, tym bardziej, że poprawiłam wyniki. Aktualnie mój rekord w kategorii wagowej 63 kg to 87 kg w rwaniu i 105 kg w podrzucie. Na Mistrzostwach Europy byłam w pierwszych ósemkach. Zostałam też akademicką mistrzynią Polski zwyciężając w swojej kategorii wagowej, uzyskałam w dwuboju 190 kg.
Podczas zawodów, wtedy kiedy to możliwe, reprezentuje Pani Uczelnię Jana Wyżykowskiego.
- Tak. Jestem zawodniczką KS Polkowice, natomiast podczas zawodów o charakterze akademickim reprezentuję UJW. Tak było np. w listopadzie 2016 r. podczas mistrzostw świata w Meridzie w Meksyku. Zajęłam tam 9 . miejsce.
Czy przed podnoszeniem ciężarów była inna dyscyplina sportowa, która Panią zainteresowała?
- W podstawówce zaczęłam trenować koszykówkę. Grałam w kosza siedem lat. Nie do końca jednak czułam ten sport. Natomiast wokół słyszałam, że mam predyspozycje do podnoszenia ciężarów. To u mnie w domu sport rodzinny. Wszyscy trenowali, trenują, zdobywali medale na mistrzostwach międzynarodowych. Mój brat to olimpijczyk, kuzyn jest srebrnym medalistą mistrzostw Europy do lat 17. Z jednej strony wybór dyscypliny to efekt tego, co dzieje się wokół mnie, w mojej rodzinie, a z drugiej strony po prostu lubię ten sport. Widziałam w domu, jak należy dobrze trenować, a wzorem był mój brat Arek.
Jak się studiuje, kiedy życie zdominowane jest przez wyzwania sportowe?
- No cóż, wszystko trzeba dobrze zaplanować. Często długo nie ma mnie w domu, trenuję, jestem na wyjazdach. Potem wracam i muszę wiele rzeczy nadrobić. Konieczna jest dobra wola wykładowców. Szczególnie dużo pracy jest właśnie teraz, przed sesją. Koledzy i koleżanki ze studiów pomagają mi i wspierają mnie, przekazują notatki, to dla mnie wiele znaczy. Zwykle wstaję o 8.00. O 10.30 rozpoczynam trening. Po południu, po przerwie o 16.30 rozpoczynam kolejny trening. W poniedziałki, środy i piątki mam po dwa treningi dziennie. We wtorki i czwartki trenuję do południa.
Studiuje Pani zarządzanie w UJW. Skąd decyzja o wyborze takiego kierunku?
- Ze sportem jestem mocno związana, natomiast nie chciałabym uczyć wychowania fizycznego. Mam w planach zrobienie uprawnień na trenera podnoszenia ciężarów pierwszej klasy. To jednak widzę jako formę kontynuowania mojej pasji sportowej, która towarzyszyłaby karierze zawodowej. Kierunek, jeden który ukończyłam, czyli administracja i drugi kierunek, który studiuję czyli zarządzanie myślę, że są związane z tym, co w przyszłości chciałabym robić. Kariera sztangisty może potrwać do 30., może do 40. roku życia.
Jakie ma Pani plany na rok 2017?
- W tym roku szykuję się na międzynarodowe starty. Będą to m.in. mistrzostwa Europy do lat 23 w Albanii, w lipcu będzie Uniwersjada, czyli Igrzyska Olimpijskie dla studentów. Tym razem odbędą się w chińskim Tajpej. W związku z tym od stycznia intensywnie trenuję, żeby się zakwalifikować.
Życzę więc sukcesów w tym roku. Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
Rozmawiał Jan Walczak
fot. Jan Walczak
szacun, aż ciężko sobie wyobrazić jak można wytrzymać tyle treningów tygodniowo :O