Dziś świat obchodzi Dzień Życzliwości. A Złotoryja dwa synchroniczne Dni Życzliwości. Jeden zorganizowało stowarzyszenie Nasze Rio, drugi Złota Cooltura. W przeszłości trochę między nimi iskrzyło, ale dziś wypadało się do siebie przytulić. No to się przytuliły.
Nasze Rio z całą armią sojuszników – od podopiecznych Ośrodka Szkolno-Wychowawczego po seniorów z MOPS-u – całowało, przytulało, częstowało ciasteczkami i ciepłą herbatą, pląsało przy dźwiękach z karaoke, malowało dziecięce twarzyczki oraz rozdawało dmuchane kwiatki, miecze i pieski. Rynek został zasypany żółtymi karteczkami z uśmiechniętą buzią. Na kolorowej ścianie ze styropianowymi drzewkami można było przypinać życzenia dla najbliższych. Była Pipi i Miś Puchatek z Fabryki Urodzin z mnóstwem pomysłów na zabawę dla najmłodszych: maluchy ścigały się na bardzo dziwnych nartach, puszczały ogromne bańki mydlane, penetrowały kolorowy tunel i robiły dziesiątki innych rzeczy, które robi się w takie specjalne zajefajne dni.
Złota Cooltura – czyli dzieci uczęszczające na prowadzone przez wolontariuszy codzienne zajęcia w budynku po Gimnazjum nr 2 oraz ich opiekunowie – w ramach drugiego Dnia Życzliwości częstowała przechodniów wypiekami oraz pyszną ciepłą grochówką z restauracji Barbary i Andrzeja Kowalskich “Przy Miłej”. Ponieważ nie każdy mógł się pojawić na Rynku, coolturowcy przynosili zupę ekspedientkom ze sklepów, paniom z biblioteki, itd. Można też było zrobić sobie u nich wesołe zdjęcie na pamiątkę.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Post scriptum: Od 22 lat jestem złotoryjaninem. Wkręciłem się w to miasto – wcześniej nie było moje. Mój lokalny patriotyzm objawia się tym, że od czasu do czasu mam ochotę klepać jak pacierz każdemu kogo spotkam swój zachwyt: “Ale fajna ta Złotoryja!”. Cóż, czasami człowiek musi, inaczej się udusi.
Naprawdę mam poczucie, że żyję w mieście niezwykłym, niepodobnym do innych kilkunastotysięcznych miasteczek. Co jakiś czas przekonuję się, że pokłady pozytywnego szaleństwa są tu głębsze niż w innych miejscach Polski. To wariaci ze Złotoryi (z nieodżałowanym Wiesławem Chorągwickim z Lubina) wymyślili, że skoro już jest tu złoto, można by zorganizować mistrzostwa w jego płukaniu. To uporowi wariatów ze Złotoryi Leszczyna zawdzięcza skansen górniczy. To wariaci ze Złotoryi robią Bieg Wulkanów – bez dwóch zdań najzabawniejszą, najbardziej nieobliczalną imprezę biegową w Polsce. To wariatom ze Złotoryi chciało się założyć i społecznie prowadzić ośrodek, który dokumentuje i opracowuje historię miasta. To wariaci ze Złotoryi otworzyli kilkanaście miesięcy temu alternatywny dom kultury i za darmo przez pięć dni w tygodni prowadzą w nim zajęcia dla dzieciarni z podwórek. I to wariaci ze Złotoryi robią tak szalone rzeczy jak dzisiejszy Dzień Życzliwości czy kąpiel w suchym zalewie. Dzięki wariatom ze Złotoryi Złotoryja paczy i nadaje w internecie breaking news.
Wiawat wariaci! Ależ fajna z Wami ta Złotoryja!
PS2: Wariatom pewnie trudniej byłoby wariować gdyby nie sponsorzy, więc sponsorom też wiwat.
Piotr Kanikowski
Coolturowcy sprzedawali zupę….