Pracownicy Legmetu wezwali strażników miejskich do rannego ptaka. Leżał pod bramą zakładu. Okazało się, że to sójka, objęta całkowitą ochroną.
Ptak wyglądał na bardzo wycieńczonego. Patrol strażników odwiózł go do lecznicy przy ul. Grunwaldzką. Niestety po kilku godzinach okazało się, że sójka nie przeżyła.
- Szkoda, ale mimo wszystko pozytywną stroną tej historii jest fakt, że ludzie coraz częściej reagują i wzywają strażników do rannych zwierząt a przez to coraz częściej udaje się tym zwierzętom pomoc – uważa strażnik miejski Robert Wierzbicki. – . Osobiście uważam, że jesteśmy to zwierzętom winni.