– W świetle zgromadzonych do tej pory dowodów, na tym etapie śledztwa bardzo prawdopodobna jest wersja, że to matka zadała śmiertelne ciosy dzieciom, a następnie sama próbowała odebrać sobie życie – mówi Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy o dramacie, którey rozegrał się wczoraj w bloku przy ul. Cedrowej w Lubinie. Dwie dziewczynki nie żyją. Lekarze walczą o życie ich matki.
Śledztwo znajduje się wciąż na bardzo wstępnym etapie. Najbadziej prawdopodobna wersja przyjęta przez prokuraturę zakłada, że doszło do załamania psychicznego 32-letniej matki dziewczynek. Kobieta wprawdzie wcześniej nie leczyla się psychiatrucznie, ale ostatno działo się z nią coś niepokojącego. Miała wypisane skierowanie do poradni psychiatrycznej. Ze względu na stan zdrowia niemożliwe jest jej przesłuchanie. Nie odbyła się też jeszcze sekcja zwłok obojga dzieci.
Z informacji przedstawionych przez prokurator Lidię Tkaczyszyn wynika, że obie dziewczynki – jedna 17-miesięczna, druga 12-letnia -mają na ciele rany cięte i kłute. Podobne rany ma ich matka. W wtorek rano (23 stycznia) partner kobiety – ojciec młodzego z dzieci – znalazł całą trójkę po powrocie z nocnej zmiany. Nie mógł dostać się do mieszkania, więc udał się po pomoc do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i wrócił na Cedrową z pracownikami MOPS oraz policjantami. Razem weszli do środka.
Młodsza z dziewczynek już nie żyła. Starsza zmarła jeszcze tego samego dnia w szpitalu. Lekarze robią co w ich mocy, aby uratować matkę.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI