Po roku i 54 dniach Prokuratura Regionalna w Krakowie umorzyła śledztwo w sprawie czerpania korzyści majątkowej z uprawiania prostytucji w mieszkaniu wynajmowanym od legnickiego posła PO Roberta Kropiwnickiego. “Czynu nie popełniono” – informuje prokurator Andrzej Szutowski z Krakowa.
Śledztwo od początku – od wszczęcia go 7 lipca 2016 r przez Prokuraturę Okręgową w Legnicy – miało charakter polityczny. Sugestia, że władza go oczekuje, przyszła z Ministerstwa Sprawiedliwości, gdzie funkcję wiceministra sprawuje Patryk Jaki, sądowy adwersarz posła Roberta Kropiwnickiego. Stamtąd w połowie roku 2016 nadano list zawierający wycinki prasowe z prawicowej prasy oraz kopię korespondencji pomiędzy posłem a lokatorami bloku w legnickim Rynku. Lokatorzy uskarżali się na nieobyczajne prowadzenie pani, której parlamentarzysta wynajął swoje mieszkanie. Podejrzewali, że kobieta trudni się nierządem.
Ich oskarżenia w styczniu 2016 roku powtórzył z sejmowej trybuny wiceminister Patryk Jaki, mówiąc wprost, że “pan poseł Kropiwnicki w swoim mieszkaniu prowadzi agencję towarzyską.” W parlamencie toczyła się wówczas debata nad PiS-owską ustawą podporządkowującą prokuratorów Zbigniewowi Ziobrze – ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu w jednej osobie. Legnicki poseł brał w niej aktywny udział. Przeciwstawiał się zmianom, dowodząc, że doprowadzą do upolitycznienia śledztw. Po tym, jak został personalnie zaatakowany przez Jakiego, pozwał wiceministra do sądu, ale sprawę prawomocnie przegrał: przed wakacjami Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że z sejmowej trybuny posłom wolno mówić wszystko, nawet pomawiać innych, bo przed odpowiedzialnością chroni ich immunitet. Kropiwnicki nie zgadza się z takim wyrokiem. Podkreśla, że wypowiedź Patryka Jakiego nie miała związku z przedmiotem debaty i działalnością Sejmu. Liczy, że Sąd Najwyższy przyzna mu rację.
W połowie 2016 roku, gdy Ministerstwo Sprawiedliwości wysyłało list z wycinkami prasowymi i pytaniem o nierząd w mieszkaniu posła, sądy dopiero zabierały się za rozsądzanie sporu pomiędzy Kropiwnickim a Jakim. W tych okolicznościach Prokuratura Okręgowa w Legnicy przesłuchała kobietę wynajmującą mieszkanie od posła PO, potwierdziła fakt świadczenia przez nią usług seksualnych i 7 lipca 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie nakłaniania jej do nierządu oraz czerpania korzyści z uprawiania prostytucji. Śledczy nie dali wiary prostytutce, że działała sama i na własny rachunek. Szukali sutenera. Bezskutecznie. Nie przyniosło efektów przeniesienie postępowania do Prokuratury Regionalnej w Krakowie. 1 września 2017 roku zapadła decyzja o umorzeniu śledztwa “wobec stwierdzenia, że czynu nie popełniono”.
Robert Kropiwnicki w aferę wplatał się przez nieostrożność. W czerwcu 2016 r. wynajął mieszkanie w Rynku za pośrednictwem biura nieruchomości i nie zainteresował się, kim jest najemczyni. Kobieta nie kontaktowała się z nim bezpośrednio, czynsz płaciła przez biuro nieruchomości,. Pierwsze sygnały o nieobyczajnym prowadzeniu się nowej lokatorki parlamentarzysta zlekceważył, bo zapewniono go, że to nieprawda. Gdy pod koniec 2015 roku temat podchwyciły prawicowe media, Kropiwnicki wymówił kobiecie umowę najmu.