- Tęsknię za spokojem – mówi 64-latek z Marcinowic koło Jawora. Ma problem z sąsiadami, którzy traktują spory fragment jego posesji jak swoją własność. Chciałby uporządkować kwestie własności, spłacić dzieci i spędzić w szczęściu stare lata, ale ani gmina, ani policja, ani sąd dotąd nie potrafiły mu pomóc.
Edward Mikołajczyk zajmuje odziedziczone po rodzicach gospodarstwo w Marcinowicach. Zgodnie ze szkicem z pomiaru stanu posiadania z 1947 roku oraz pierworysem z 1967 roku do jego rodziny należało ok. 20 arów podwórka. Pan Edward twierdzi, że co najmniej od lat siedemdziesiątych sąsiedzi użytkowali fragment ich nieruchomości. Rodzice długo się na to godzili. Z czasem jednak sprawy zaszły tak daleko, że bez sądów nie da się orzec, co naprawdę do kogo należy.
Sąsiedzi zrzucili przed dom Mikołajczyka dwie wywrotki gruzu. Policja uważa, że to nie ich sprawa. Siedem lat gruz leży i drażni, bo choć gospodarz prosił, nie zamierzają go uprzątnąć. Uważają, że ta część działki przez zasiedzenie należy już do nich.
Na tej zasadzie w lipcu 2018 r. Sąd Rejonowy w Jaworze oficjalnie przyznał prawo do części spornego podwórka innej rodzinie. Sąsiedzi od gruzu liczą na to samo, a Edward Mikołajczyk boi się, że za chwilę z 20 arów zostanie mu ledwie połowa. Byłby gotów dogadać się z sąsiadami i z własnej woli oddać im kawałek swojej ziemi, ale oni nie chcą o tym rozmawiać.
Edward Mikołajczyk podważył wyrok jaworskiego sądu. Czeka na rozpatrzenie apelacji.
FOT. GOOGLE.MAPS
Drukuj
Email
