Dzierżawca złotoryjskiego szpitala płaci regularnie czynsz starostwu, kupił tomograf, skutecznie obronił laryngologię przed likwidacją i bilansuje się na bieżącej działalności. Zdaniem dyrekcji, placówka jest w dużo lepszej kondycji niż rok temu. Jednak nie dość dobrej, by nie martwić się o terminową realizację wszystkich zobowiązań z umowy, w tym uregulowanie kilkuletnich socjalnych zaszłości ZOZ-u wobec załogi, inwestycje w blok operacyjny i oddziały.
Sukcesy? Szpital trwa. Rok temu, faktycznie, wróżono mu rychły koniec. Jak wszystkie ujęte w tzw. sieci, ma na 4 lata zapewnione finansowanie (ryczałt) z Narodowego Funduszu Zdrowia. To czynnik sprzyjający stabilizacji.
Zażegnano konflikt z firmą CDO Provega, która prowadziła dla szpitala pracownię tomografii komputerowej. Jej prezes Zbigniew Celej groził w styczniu 2017 r. zabraniem tomografu komputerowego ze względu na nieuregulowane przez dzierżawcę faktury za usługi. To mogło znacznie skomplikować funkcjonowanie oddziałów neurologicznego, chirurgicznego, wewnętrznego. Ostatecznie jednak strony doszły do porozumienia. Spółka Szpital Powiatowy im. A. Wolańczyka w Złotoryi odkupiła (na raty) nienowy, kilkuletni, tomograf od CDO Provega, a teraz stara się o cesję ich kontraktu z NFZ na badanie tomografem.
Spółce udało się też uratować (przynajmniej do marca 2018 r.) oddział otolaryngologiczny. Dolnośląski oddział Narodowego Fundusz Zdrowia zamierzał zlikwidować go z dniem 1 października 2017 r. Wysiłki dyrektor złotoryjskiego szpitala wsparte spontaniczną akcją pacjentów przyniosły efekt. Niedawno NFZ zmienił decyzję, aneksem przedłużył o pół roku kontrakt na otolaryngologię i dał nadzieję na ogłoszenie konkursu. Renata Mikołajczyk, dyrektor szpitala, deklaruje, że jeśli dojdzie do konkursu, jej placówka w nim wystartuje, bo spółce zależy na utrzymaniu laryngologii.
Jej zdaniem, kondycja finansowa szpitala jest lepsza niż rok temu. Gdyby nie ogon długów z pierwszych miesięcy dzierżawy, byłoby znacznie lepiej, bo placówka bilansuje się na bieżącej działalności. Renata Mikołajczyk twierdzi, że szpitalne zadłużenie nie odbiega od rynkowych standardów. Pod tym względem złotoryjska lecznica wypada odrobinę lepiej niż wynosi średnia krajowa. Powoli spłaca długi. Z dostawcami leków, środków opatrunkowych i innych materiałów niezbędnych do działalności dyrekcja potrafi się porozumieć. Jedynym podmiotem, który dokonuje wobec spółki zajęć komorniczych, jest burmistrz Złotoryi.
Burmistrz Robert Pawłowski przekonuje, że to dzierżawca szpitala nie chce współpracować. – Mieliśmy z panią dyrektor spotkanie, podczas którego ustaliliśmy zasadę, że zanim wyślemy komornika, będziemy rozmawiać. A oni potraktowali to jako furtkę, by ignorować nasze wezwania – oburza się włodarz Złotoryi. – Moglibyśmy rozłożyć należny podatek na raty, przesunąć płatność, ale jeśli ktoś się nie zgłasza, nie reaguje na nasze monity dotyczące przeterminowanych płatności, to nie pozostawia nam innej drogi niż nakazanie egzekucji.
Spółka Szpital Powiatowy im. A Wolańczyka chciałaby ulgowego traktowania przez miejski samorząd, ale cierpliwie znosi dużo dotkliwsze niż podatek od nieruchomości zobowiązania wobec powiatu. Bez szemrania płaci co miesiąc po 130 tysięcy złotych horrendalnie wysokiego czynszu dzierżawnego. Robert Pawłowski nie widzi powodu, by miasto odciążyło dzierżawcę, skoro nie chce tego zrobić całkowicie odpowiedzialny za sytuację szpitala złotoryjski starosta Ryszard Raszkiewicz. Uważa też, że wykupując udziały w spółce SP im. A.W. Jacek Nowakowski musiał w swych kalkulacjach uwzględniać i czynsz dzierżawny, i podatek od nieruchomości. Burmistrz z większą wyrozumiałością traktowałby dzierżawcę, gdyby widział, że firma Nowakowskiego zaoszczędzone środki przeznacza na rozwój szpitala, a nie na zaspokojenie gargantuicznych apetytów złotoryjskiego starostwa.
- Czy jakość usług w szpitalu w ciągu tego roku się podniosła, czy obniżyła? – zawiesza w powietrzu pytanie Robert Pawłowski.
Dyrektor szpitala zwraca uwagę, że wszystkie dotychczasowe oddziały funkcjonują. Po wejściu dzierżawcy zoptymalizowano liczbę łóżek. Obecnie jest ich (nie licząc dwóch anestezjologicznych) 169. To wystarczająca ilość, by zabezpieczyć mieszkańcom opiekę na dotychczasowym poziomie i dostępność świadczeń medycznych. Według Renaty Mikołajczyk, nikt z lekarzy, na których spółce zależało, nie odszedł. A lekarze przechodzący na emeryturę deklarują kontynuowanie współpracy.
Gdy pod koniec 2015 roku podpisywano umowę dzierżawy złotoryjskiego szpitala, prezesi spółki Ogólnopolskie Centrum Zdrowia (przemianowanej później na Szpital Powiatowy im. A. Wolańczyka) deklarowali, że stoi z nimi znaczący kapitał. To on miał gwarantować realizację wielomilionowych inwestycji w celu dostosowania standardu oddziałów i bloku operacyjnego do wymagań Rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 26 czerwca 2012 r.. Inwestycje, szacowane wówczas na ok. 5-6 mln zł, były jednym z ważniejszych deklaracji dzierżawcy. Nie są realizowane. Pani dyrektor bez ogródek przyznaje, że wymagałyby nierealnych nakładów, na które obecnie nie stać szpitala w Złotoryi, ale też połowy placówek szpitalnych w kraju. Jej zdaniem ministerstwo zdaje sobie sprawę, że warunki stawiane podmiotom medycznym w rozporządzeniu z 2012 r. są niemożliwe do spełnienia, dlatego z roku na rok odracza ostateczny termin na ich wypełnienie. Póki co temat modernizacji bloku szpitalnego i oddziałów nie istnieje.
W kwestii inwestycji dzierżawca rozważa natomiast przeprowadzenie we współpracy ze starostwem jako właścicielem nieruchomości termomodernizacji budynku szpitala. Zamierza zrobić to z wykorzystaniem środków unijnych, jeśli tylko pojawi się taka możliwość.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI