Na 25 września delegatura Krajowego Biura Wyborczego w Legnicy wyznaczyła termin referendum w Legnickim Polu. Jego inicjatorzy chcą odwołania wójta Henryka Babuśki wraz z całą radą oraz rozpisania przedterminowych wyborów w gminie.
W ciągu niespełna dwóch lat, jakie minęły od ostatnich wyborów samorządowych, wójt Babuśka dorobił się poważnych wrogów. Najbardziej naraził się mieszkańcom wsparciem dla inwestora, który chciał wybudować w Nowej Wsi Legnickiej zakład utylizujący odpady przemysłowe metodą pirolizy. Choć od początku deklarował, że nie zrobi niczego wbrew ludziom a ostatecznie odmówił zgody na lokalizację tego przedsięwzięcia, społecznego poparcia nie udało mu się odzyskać.
-Budowa spalarni, kolejnych wiatraków w Taczalinie, ale także „kolesiostwo” w urzędzie, obserwowane niezdarność, brak poszanowania prawa przez wójta i jego współpracowników jest wystarczającym powodem, aby zastanowić się czy nie nastał odpowiedni czas na podziękowanie wójtowi Babuśka za jego dotychczasową pracę na rzecz Gminy Legnickie Pole. Patrząc bowiem na działania urzędników, na kolejne sprawy w Sądzie Administracyjnym we Wrocławiu, na zaniechania prawne - chyba najwyższy czas pokazać nie tylko żółtą, ale czerwoną kartkę – zagrzewa przeciwników Babuścki radny Sławomir Pienias, lider antywójtowej opozycji.
Z tonu jego wypowiedzi można spodziewać się brutalnej kampanii referendalnej. Aby odwołać Henryka Babuśkę, przeciwnicy wójta musieliby zmobilizować do udziału w głosowaniu 1442 osoby (tzn. 3/5 liczby wyborców, którzy brali udział w wyborach samorządowych w Legnickim Polu w roku 2014). Spośród nich więcej niż połowa musiałaby zagłosować za odwołaniem Babuśki. Z doświadczeń innych gmin można wnosić, że referendarzom nie będzie łatwo spełnić te warunki. Większość podobnych inicjatyw skończyła się fiaskiem ze względu na niską frekwencję.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI