“Andrzej Duda spieszył się w sprawie Kamińskiego, na list od Hindusów nie odpowiada od miesięcy” – pisze Agnieszka Zagner w portalu Polityka.pl. Opowiada historię jednej z kobiet, które we wrześniu 2015 roku napisały do prezydenta prośbę o pomoc. To legniczanka Anna Singh. Jej mąż, Hindus, pracownik jednej z legnickich restauracji, jest obiektem rasistowskich ataków. Liczyła, że Andrzej Duda zechce potępić ludzi, którzy krzywdzą innych za kolor skóry, wyznanie, pochodzenie.
„Nasi mężowie, żony, partnerzy i partnerki, zawsze dotychczas szanowani, ciężko pracujący, płacący podatki i traktujący Polskę jak swoją drugą ojczyznę, stali się ostatnio przez wielu Polaków szykanowani na ulicach i w pracy. My, polscy obywatele i obywatelki, nie czujemy się już bezpiecznie w naszym kraju i w rodzinnych miastach. Martwimy się o naszych najbliższych, gdy wychodzą do pracy i szkoły” – pisali autorzy listu w imieniu ponad trzystu żon i mężów Hindusów, a także wiele innych polskich małżeństw mieszanych. Pisali do prezydenta, wychodząc z założenia, że jako strażnik Konstytucji jest zobowiązany bronić zapisanego w niej literalnie w art 30 i 32 szacunku do każdego człowieka. Prosili o interwencję i uświadomienie rodakom, że “ludzie dzielą się tylko na dobrych i złych, oraz to, że nie ma lepszych i gorszych ras, narodowości i religii”. Mieli nadzieję, że jeśli prezydent cieszący się w społeczeństwie ogromnym autorytetem zdecydowanie i ostro potępi krzywdzący język nienawiści używany w debacie publicznej, to atmosfera się zmieni. ”Skoro mają do nas przyjechać uchodźcy, trzeba uświadamiać Polaków, że nie należy się ich bać. Jeśli będziemy jeszcze bardziej się nakręcać przeciwko nim, oni też się zbuntują, zwrócą się do fundamentalistów. Tego się należy bać, a nie samych uchodźców.” – mówiła Anna Singh dwa lata temu w rozmowie z Agnieszką Zagner, która chciała wiedzieć, po co ten list do Dudy.
Już wtedy było źle. Mąż Anny Singh nie jest ani muzułmaninem, ani Arabem, ale dla islamofobów nie ma to znaczenia – za pretekst do zniewag wystarczy im ciemniejsza niż u większości Polaków karnacja. Nim zaczęła się w Polsce nagodnka na uchodźców, był lubiany przez gości restauracji, w której pracuje. Coś się zmieniło w 2015 roku. “Najpierw ktoś go zapytał, czy jest muzułmaninem, potem ktoś krzyknął: „Salam alejkum”. (…). Ostatnio jeden z gości zaczął krzyczeć, że nie życzy sobie, by go obsługiwał „murzyn”. A kiedy mąż zamykał raz restaurację, pięć minut po północy ktoś zaczął wyzywać go od „je*** czarnych”, którzy mają stąd „wyp***”” - opowiadała we wrześniu 2015 Anna Singh reporterce Polityki. Ludzie na ulicy coraz częściej na widok Hindusa mówili “ciapak idzie”, “brudas”, “Cygan”. Mężczyzna zaczął się bać podróżować pociągami, bo “ludzie krzywo patrzą”.
Sytuacja wciąż się pogarsza. Anna Singh podaje dwa przykłady. Najpierww mówi o autobusie, w którym młodzi mężczyźni na widok jej męża zaczęli wykrzykiwać rasistowskie hasła. Potem o dwóch pijanych klientach miotających wyzwiska pod adresem innych pracowników restauracji – Roma i Hindusa. “Mężczyźni domagali się okazania paszportów, upierali się, że Hindus jest Syryjczykiem, straszyli, że „ich dopadną”. Interweniowała policja.”.
Więc w sprawie listu dotyczącego sytuacji Hundusów Andrzej Duda milczy, a spirala nienawiści sama się nakręca. Być może jakiś przełom zapowiada wystąpienie prezydenta po Marszu Niepodległości, wygłoszone w reakcji na oburzenie cywilizowanego świata. Duda potępił hasła, które hołubieni przez polski rząd narodowcy nieśli przez Warszawę. “Nie ma w naszym kraju miejsca na ksenofobię, chorobliwy nacjonalizm, antysemityzm. Taka postawa oznacza wykluczenie z naszego społeczeństwa. Tacy ludzie są wykluczeni” – ostro mówił prezydent podczas wizyty 13 listopada w Krapkowicach na Opolszczyźnie. Na list żon Hindusów na razie nie odpowiedział, ale może teraz rozumie, że sprawa jest poważna.
Linki do artykułów w Polityce.pl:
Andrzej Duda spieszył się w sprawie Kamińskiego, na list od Hindusów nie odpowiada od miesięcy
„Czarna kaszana” – czyli jak się żyje Hindusom w niewielkim mieście na południu Polski
23 listopada Andrzej Duda będzie w pobliżu Legnicy. Na godz. 17 zapowiadane jest spotkanie otarte z mieszkańcami w hali Tęcza przy ul. Wilczej w Złotoryi.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI