Legnicki radny Jacek Kiełb (PO) prowadził samochód w stanie wskazującym na spożycie alkoholu. Gdy w sobotę rano zatrzymała go policja, miał w organizmie 0,4 prom. alkoholu. Mandatu nie straci, bo takie stężenie świadczy, że popełnił wykorczenie, nie przestępstwo. Grozi mu natomiast 10 pkt. karnych, grzywna do 5 tys. zł oraz utrata prawa jazdy na 3 lata. Radny przyznaje, że w piątek wieczorem wypił. Gdy w sobotę siadał za kierownicą, czuł się dobrze. Sądził, że organizm spalił już cały alkohol. Rutynowa kontrola drogowa wykazała jednak, że się mylił. Pierwsze badanie wykazało 0,4 prom. alkoholu w jego organizmie, drugie 0,3 prom. alkoholu.
0,1-0,2 promila więcej i Jacek Kiełb miałby poważniejsze problemy. Poza łagodniej traktowanym stanem wskazującym na spożycie (0,2-0,5 promila alkoholu), polskie prawo karne wyróżnia tzw. stan nietrzeżwości. Mamy z nim do czynienia wtedy, kiedy podczas badania zawartość alkoholu we krwi przekracza 0,5 promila albo prowadzi do stężenia przekraczającego tę wartość. To już przestępstwo zagrożone nawet 2-letnim pozbawieniem wolności, a w przypadku radnego, skutkujące dodatkowo utratą mandatu.
Jacek Kiełb wyraził skruchę. Powiadomił Państwową Wyższą Szkołę Zawodową, gdzie pracuje. Zapowiada złożenie w Platformie Obywatelskiej wniosku o zawieszenie go w prawach członka do wyjaśnienia sprawy.