Rada Miejska Legnicy powołała trzyosobową komisję, która przeprowadzi postępowanie w tzw. sprawie Rabczenki. Chodzi o zbadanie, czy wchodząc do zarządu stowarzyszenia ProLegnica przewodniczący rady złamał przepisy zakazujące radnym zarządzania działalnością gospodarczą z wykorzystaniem mienia gminy. Jeśli doszło do naruszenia prawa, Jarosław Rabczenko straci mandat radnego.
Na powołanie komisji twardo nastawał radny Ignacy Bochenek z Klubu Radnych Tadeusza Krzakowskiego, a rada po kilkunastominutowej dyskusji uznała, że to słuszna droga. W skład komisji weszli radni Ryszard Kępa, Maciej Kupaj i Łukasz Laszczyński. Ich zadanie polega na zbadaniu, czy Jarosław Rabczenko (przewodniczący rady, Koalicja Obywatelska) dopuścił się naruszenia art. 24f ust. 1 Ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym. Od tego będzie zależało, co Rada Miejska Legnicy odpowie wojewodzie dolnośląskiemu. Niekoniecznie to, co zrobi wojewoda. Wojewoda może – ale nie musi – respektować opinię rady.
Przywołany artykuł zakazuje radnym zarządzania działalnością gospodarczą z wykorzystaniem majątku gminy. PiS-owski wojewoda zainteresował się Jarosławem Rabczenką po donosie, że przewodniczący Rady Miejskiej w Legnicy wszedł w skład zarządu Towarzystwa Miłośników Legnicy ProLegnica, a ProLegnica wynajmuje od gminy lokal na swą siedzibę i zarabia pieniądze, sprzedając własne wydawnictwa i organizując jarmark staroci. Z wyjaśnień przedłożonych przez Jarosława Rabczenkę, mec. Mirsoława Zagrobelnego – radcę prawnego Urzędu Miasta w Legnicy - i prezes TML ProLegnica Agnieszkę Pacanowską-Lewińską wynika, że ustawa nie została złamana: stowarzyszenie nie prowadzi działalności gospodarczej, a jedynie typową dla organizacji pożytku publicznego działalność odpłatną. Towarzystwo Miłośników Legnicy ProLegnica nie jest zarejestrowane jako podmiot prowadzący działalność gospodarczą. Dochody z jarmarku i sprzedaży pamiątek przeznacza na działalność statutową. Jarosław Rabczenko, tak jak cały zarząd, pełni swą funkcję społecznie, nie pobierając żadnych pieniędzy.
Jarosław Rabczenko uważa, że stawiane mu zarzuty są absurdalne. Próbował ustalić w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu nazwiska autora donosu, ale odmówiono mu takiej informacji. Potem chciał wiedzieć, czy chodzo o anonimowego informatora, czy o osobę podpisaną z imienia i nazwiska, i znowu nic mu nie powiedziano, zasłaniając się ustawą o RODO. Jako pomówiony, do dziś nie ma pełnego wglądu w dokumentację dotyczącą jego sprawy. Czuje rozgoryczenie, że szykana spotyka go za coś, co robi społecznie, bezinteresowanie, kosztem czasu, jaki mógłby poświęcić np. swoim dzieciom.
- Jeśli zechcecie się państwo wgłębić, kilka osób na tej sali jest dokładnie w takiej samej sytuacji jak ja – mówił do innych radnych Jarosław Rabczenko.
Łukasz Laszczyński, wiceprzewodniczący rady, podczas sesji, zasugerował, że impuls, który dał wojewodzie pretekst do działania, wyszedł ze środowiska prezydenta. Zwrócił uwagę, że na czele Rady Miejskiej Legnicy od 2 lat stoi główny rywal Tadeusza Krzakowskiego z kampanii wyborczej Jarosław Rabczenko. – To element, który obóz prezydenta boli i jest solą w oku od momentu ukonstytuowania się rady – mówił Łukasz Laszczyński. – Proszę mieć świadomość, że ta sprawa ma charakter tylko i wyłącznie polityczny, o czym świadczy puste krzesło po mojej lewej stronie i o czym świaczy taka sytuacja, że w marcu bieżącego roku straciłem pracę. Zostałem jej pozbawiony niezgodnie z prawem przez funkcjonariuszy PiS-owskich. Sytuacja z pismem wojewody jest kontynuacją pewnego procesu, który ma charakter tylko polityczny.
Krzesło to miejsce wiceprzewodniczącego rady Arkadiusza Baranowskiego, byłego kandydata PiS na prezydenta Legnicy. Od miesięcy jest puste.
Radny Jan Szynalski z Koalicji Obywatelskiej proponował, by w imię solidarności z Jarosławem Rabczenką rada stanęla po jego stronie i od razu, bez bawienia się w robienie dochodzenia, odpisała wojewodzie, że nie widzi podstaw do zarzutów. – Nie jesteśmy prokuraturą ani sądem, nie mamy specjalistycznej wiedzy prawniczej, a wojewoda i tak zrobi co zechce. Spór trafi ostatecznie do sądu administracyjnego – argumentował. Rady nie przekonał. Sam Jarosław Rabczenko po jego wypowiedzi podkreślił, że nie oczekuje od innych radnych solidaryzmu, ale bazowania na prawdzie i przyzwoitości.
Rada za miesiąc udzieli wojewodzie odpowiedzi.
Więcej o sprawie TUTAJ.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI