Nie będąc w stanie przeprowadzić rzetelnej kontroli Arlegu, nowa rada nadzorcza zdecydowała o wynajęciu niezależnej firmy audytorskiej, która do dna prześwietli ostatnie 4 i pół roku działalności legnickiej agencji. Przewodniczący Damian Stawikowski ma nadzieję, że raport będzie gotowy we wrześniu.
Damian Stawikowski nie potwierdza informacji Gazety Wrocławskiej, jakoby rada nadzorcza Arlegu miała problemy z dotarciem do części dokumentów.
- Posłuchaliśmy sugestii urzędu marszałkowskiego i zdecydowaliśmy się na audyt, bo sami nie jesteśmy w stanie rzetelnie zbadać tak długiego okresu w działalności spółki – mówi przewodniczący rady nadzorczej Arlegu.
Została wybrana firma audytorska. W tym tygodniu biegli rewidenci wejdą do agencji.
Na wyniki kontroli czeka Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego – większościowy właściciel legnickiej spółki. Już wcześniej jego rzecznik prasowy Jarosław Perduta sugerował, że władze Arlegu dopuściły się jeśli nie naruszenia prawa, to przynajmniej złamania standardów. Chodziło wówczas o opisywane przez Gazetę Wyborczą przypadki intratnych zleceń dla firm należących do osób powiązanych towarzysko i zawodowo z Arlegiem (m.in. partnerki posła Roberta Kropiwnickiego i etatowej pracownicy agencji). Radio Wrocław twierdzi ponadto, że pieniądze mogły płynąć do członków legnickiego układu w inny sposób. Dziennikarz dotarł do umowy z 2012 roku: za wynajm stumetrowego mieszkania przy ul. Kościuszki na 14-dniowe szkolenie kasowano 12 tys. zł. Mieszkanie należało do partnerki posła Kropiwnickiego.
Trwające drugi miesiąc zamieszanie wokół Arlegu grozi odwołaniem ze stanowiska prezesa Jarosława Rabczenki – kandydata Porozumienia dla Legnicy na prezydenta miasta i wiceprzewodniczącego powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej. W kłopotliwym położeniu znalazł się też zatrudniony na stanowisku dyrektora zarządzającego poseł Robert Kropiwnicki, przewodniczący PO w powiecie. Obydwaj twierdzą, że wszystko w Agencji odbywało się zgodnie z prawem a formułowane wobec nich zarzuty są bezpodstawne. Rabczenko zapowiada proces przeciwko dziennikarzowi Gazety Wyborczej, którego obwinia za wywołanie tzw. afery z przetargami w Arlegu.
On i Kropiwnicki toczą wojnę nie tylko z dziennikarzami, ale też z władzami regionalnymi własnej partii, które po publikacjach postanowiły rozwiązać struktury Platformy Obywatelskiej w powiecie legnickim. Wspierane przez Grzegorza Schetynę doły odwołały się od tej decyzji do władz krajowych. Zarząd Krajowy PO w trybie pilnym skierował sprawę Rabczenki i Kropiwnickiego do Krajowego Sądu Koleżeńskiego. Trwa oczekiwanie na wyrok. Śląska posłanka Halina Rozpondek, która przewodniczy sądowi, do końca tego tygodnia przebywa na urlopie, więc posiedzenie w sprawie Rabcznki i Kropiwnickiego będzie możliwe nie wcześniej niż w poniedziałek. Jeśli formułowane przeciwko obojgu zarzuty zostaną uznane za słuszne, partia będzie mogła ukarać ich upomnieniem, naganą, zawieszeniem członkostwa lub całkowitym wykluczeniem.
W maju Jarosław Rabczenko i Robert Kropiwnicki wspierali kampanię Bogdana Zdrojewskiego do europarlamentu. Wówczas jeszcze nic nie wskazywało, że ich relacjom z władzami PO grozi ochłodzenie.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI