Rada nadzorcza Agencji Rozwoju Regionalnego Arleg, która dziś miała zdecydować o ewentualnym odwołaniu zarządu spółki, postanowiła poczekać z głosowaniem jeszcze 4 tygodnie. – Zbierzemy się 16 października. Tydzień wcześniej będą znane wyniki kontroli. Bez zapoznania się z nimi, nie jesteśmy w stanie podjąć odpowiedzialnych decyzji – wyjaśnia przewodniczący Damian Stawikowski.
Spełniły się przewidywania wicemarszałka Dolnego Śląska Jerzego Michalaka, który we wtorek sugerował, że żadnych zmian personalnych w Arlegu nie należy się spodziewać.
Rada nadzorcza wznowiła dziś obrady tylko po to, by wydłużyć trwającą od 2 tygodni przerwę o kolejne 4 tygodnie. W tym czasie mają zostać wyjaśnione wszelkie wątpliwości dotyczące pieniędzmi, którymi Arleg obracał.
Wczoraj zarząd Arlegu porozumiał się ze wskazaną przez radę spółką PKF Consult co do ceny przeprowadzenia przez nią audytu działalności agencji za ostatnie cztery lata. Jutro ma dojść do podpisania umowy i kontrolerzy PKF Consult zaczną przeglądanie dokumentów.
Audyt ma wyjaśnić, ile prawdy jest w medialnych doniesieniach o dotacjach trafiających za pośrednictwem Arlegu do znajomych posła Roberta Kropiwnickiego i pracownicy agencji.
Nie tylko PKF Consult będzie przeglądać papiery legnickiej spółki. Jak informuje Gazeta Wyborcza, Centralne Biuro Antykorupcyjne oraz Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu wszczęły śledztwo dotyczące Arlegu i innej marszałkowskiej spółki Stawy Milickie. Agenci we wtorek zabezpieczyli dokumenty w obu firmach. W środę CBA weszło również do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. Śledztwo jest w początkowej fazie. Według Wyborczej, zostało wszczęte po donosie złożonym przez byłego pracownika Stawów Milickich i dotyczy projektu, przy którym współpracowały obie marszałkowskie spółki. Ani CBA, ani prokuratura nie udzielają informacji na temat swego postępowania.