56-letni Turek i jego polska znajoma szukali na Dolnym Śląsku kobiet, gotowych za kilka tysięcy złotych wziąć fikcyjny ślub z cudzoziemcem. Płacili przybysze spoza Europy, dla których był to sposób na zalegalizowanie pobytu w Polsce.. Turek i Polka zdążyli ożenić dwóch obcokrajowców. “Swatali” kolejnych dwóch, gdy ślubną gorączkę przerwały legnicka prokuratura i Straż Graniczna.
Para wyspecjalizowała się w organizowaniu nielegalnych zezwoleń na pobyt w Polsce dla przybyszy z krajów spoza Europy. W werbowaniu cudzoziemców zainteresowanych tego rodzaju usługą pomagał Turkowi jego brat, mieszkający w Niemczech i prowadzący interesy z Niemcami. Obywatelom Turcji, Albanii, Palestyny i Egiptu, którzy zgodzili się zapłacić w sumie 60 tysięcy euro za szansę na lepsze życie w Euopie, oferowano dwie ścieżki.
Pierwszą było zatrudnienie w spółkach, które Turek z Polką założyli specjalnie w tym celu. Spółki istniały w dokumentach, ale nie prowadziły żadnej działalności gospodarczej ani nie odprowadzały podatków. Potrzebne były jedynie do tego, aby cudzoziemcy starający się o zezwolenie na pobyt w Polsce mogli przed urzędnikami wykazać, że wykonują na terenie naszego kraju pracę np. operatora kontraktu albo doradcy finansowego.
- Dochodziło do absurdalnych sytuacji. W jednej z tych firm za pozyskiwanie klientów w Polsce była odpowiedzialna osoba nie znająca w ogóle języka polskiego – relacjonuje prowadzący śledztwo prokurator Mariusz Kluczyński z Prokuratury Rejonowej w Legnicy.
Aby zwieść polskie służby, spółki markowały działalność. Na przykład obrót drobiem – choć nie miały do tego niezbędnej infrastruktury, przedstawiały wystawione w Niemczech faktury świadczące, że kupiły go i odsprzedały za granicę.
Druga ścieżka prowadząca do zalegalizowania pobytu cudzoziemca w Polsce wiodła przez urzędy stanu cywilnego. Para szukała po Dolnym Śląsku kobiet w trudnej sytuacji materialnej i proponowała im kilka tysięcy złotych za zawarcie fikcyjnego małżeństwa z obcokrajowcem. Akt ślubu dołączano później do wniosku o kartę pobytu. Dwie Polki zostały w ten sposób żonami smagłolicych panów, których pierwszy raz zobaczyły na oczy dzień lub dwa przed wstąpieniem na ślubny kobierzec. Dwie inne Straż Graniczna zastała w trakcie przygotowań do zawarcia małżeństwa.
- Grupa została rozbita w październiku 2017 roku, a w listopadzie miały być kolejne śluby – mówi prokurator Mariusz Kluczyński.
Aby uwiarygodnić emocjonalną więź z cudzoziemcem, jedna z pań przedłożyła w urzędzie lekarskie zaświadczenie, że jest w ciąży. W rzeczywistości ciąża, tak jak miłość, była urojona – wystawiający papier lekarz nie zweryfikował wystarczająco skrupulatnie zapewnień pacjentki, że brak miesiączki to efekt rozwijającego się w jej łonie nowego życia.
Prokuratura Rejonowa w Legnicy skończyła właśnie śledztwo. W sprawie pięciu osób zamieszanych w proceder (z cwanym Turkiem i jego pomagierką na czele) wypowie się sąd.. Oskarżeni przyznali się do winy i chcą dobrowolnie poddać się karze. Na poczet grzywien, zabezpieczony został majątek 56-latka, w tym drogi samochód przekazany mu w ramach honorarium za usługę, gotówka i środki na jego koncie bankowym. Cofnięte zostaną uzyskane w wyniku przestępstwa decyzje administracyjne w sprawie kart pobytu cudzoziemców na terenie Polski.
- Z urzędu podejmiemy działania zmierzające do unieważnienia obu fikcyjnych ślubów i wycofania z obrotu prawnego tych aktów małżeństwa – zapowiada ponadto prokurator Mariusz Kluczyński. Uważa, że to działanie w interesie Polek, które nierozsądnie, nie zdając sobie sprawy z wszystkich konsekwencji, uwikłały się w tę aferę. Wrócą do wcześniejszych nazwisk, odzyskają swój status cywilny i możliwość zawarcia prawdziwego, szczęśliwego związku małżeńskiego.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI