Grupa mieszkańców przyjechała dziś spod Chojnowa do Sądu Rejonowego w Złotoryi na proces prezesa spółki Eko Hybryd, oskarżonego o nielegalne składowanie prawie 1,7 tys. ton odpadów w żwirowni w Czernikowicach. Spotkało ich rozczarowanie, bo sprawę zdjęto z wokandy w związku z wnioskiem obrońcy Adama K. wyłączenie sędziego.
Tuż przed wyznaczonym terminem rozprawy od obrońcy Adama K. wpłynęło pismo z dwoma wnioskami: o jej odroczenie i o wyłączenie sędziego. Z tego powodu wczoraj po południu złotoryjski sąd zdecydował, że zaplanowana na dzisiaj rozprawa się nie odbędzie.
Jak informuje sędzia Jarosław Halikowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Legnicy, rozpoczęcie procesu będzie możliwe dopiero po rozpatrzenia wniosku o wyłączenie sędziego. Następnego terminu rozprawy nie ma.
Prokuratura Rejonowa w Złotoryi oskarżyła Adama K. o to, że w okresie między 25 stycznia a 21 marca 2023 r. jako prezes spółki Eko Hybryd nielegalnie składował w żwirowni zmielone i wymieszane z kompostem odpady pochodzenia komunalnego zawierające frakcje plastiku, gumy, kabli, szkła, metali, w tym metali ciężkich, a także odpady ropopochodne, węglowodory (oleje mineralne). To ekologiczna bomba, która – jeśli nie zostanie usunięta – może w przyszłości zanieczyścić wody gruntowe, skazić pobliskie ujęcie wody pitnej dla wsi.
Adamowi K. grozi do 10 lat więzienia.
Spółka miała pozwolenie marszałka Dolnego Śląska na rekultywację wyrobiska, ale wyłącznie z zastosowaniem odpadów pochodzenia naturalnego, takich jak żwir, ziemia czy gruz ceglany. Prowadzoną przez Eko Hybryd rekultywację żwirowni przerwali mieszkańcy, nie dopuszczając kolejnych transportów. Od marca 2023 roku prowadzą w Czernikowicach blokadę wjazdu do kopalni, ale też poruszyli niebo i ziemię, by organy odpowiedzialne za ochronę środowiska naturalnego zajęły się ich sprawą. Długo napotykali na opór. Do dziś marszałek Dolnego Śląska nie wydał decyzji nakazującej właścicielowi terenu usunięcie nielegalnych odpadów.
Reklama
Mieszkańcy Czernikowic uważają, że ta sprawa przypomina górę lodową. Ich zdaniem, to, co widać nad powierzchnią i co zostało opisane w akcie oskarżenia, stanowi tylko wycinek większej całości. W związku z tym Adam K. jawi się im jako płotka rzucona na żer opinii publicznej, podczas gdy prawdziwe rekiny śmieciowego biznesu wciąż kryją się w cieniu.
FOT. PIOTR kanIKOWSKI