Robert Kropiwnicki będzie mógł dochodzić sprawiedliwości od wiceministra Patryka Jakiego, który w 2016 roku z sejmowej trybuny pomówił legnickiego posła o prowadzenie agencji towarzyskiej. Sąd Najwyższy uznał, że są granice poselskiego immunitetu, a Jaki je przekroczył.
W styczniu 2016 roku toczyła się w Sejmie debata nad ustawą upolityczniającą prokuraturę. Bardzo aktywnie uczestniczył w niej poseł Kropiwnicki z PO. Na jego merytoryczne argumenty Patryk Jaki z Solidarnej Polski – wiceminister sprawiedliwości – odpowiedział insynuacją, że w swoim mieszkaniu w Legnicy Kropiwnicki prowadzi agencję towarzyską. Czy była w tym prawda? Jedno z kilku mieszkań należących do parlamentarzysty wynajęła kobieta oferująca usługi seksualne, ale przeprowadzone najpierw przez legnicką, potem przez krakowską prokuraturę śledztwo wykazało, że poza prostytutką nikt nie czerpał korzyści z jej nierządu a Kropiwnicki w ogóle nie wiedział, komu wynajmuje lokal. Na początku nie dowierzał w skargi sąsiadów. Później, gdy informacje się potwierdziły i dotarły do prawicowych mediów, wymówił kobiecie umowę najmu.
Gdy Patryk Jaki poinformował z sejmowej trybuny o agencji towarzyskiej u posła, Robert Kropiwnicki zapowiedział, że wystąpi przeciw wiceministrowi sprawiedliwości z prywatnym pozwem o ochronę dóbr osobistych. I tak zrobił. Jaki od początku zasłaniał się immunitetem poselskim. W 20116 roku Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że w tym przypadku o immunitecie nie może być mowy. Wtedy wiceminister odwołał się do Sądu Apelacyjnego, a ten przyznał mu rację. Proces został zablokowany. Robert Kropiwnicki nie złożył jednak broni – wysłał zażalenie do Sądu Najwyższego. 19 czerwca uzyskał wyrok. Wynika z niego, że w tej sprawie Patryk Jaki nie może się zasłaniać immunitetem.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI