Przed Sądem Rejonowym w Złotoryi ruszył proces młodej kobiety oskarżonej o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta podczas kontrowersyjnej interwencji w sprawie naruszenia ciszy nocnej.
Interwencja jest kontrowersyjna, bo wezwani do błahej sprawy funkcjonariusze przeprowadzili ją w sposób niepotrzebnie eskalujący emocje. Doszło do awantury, przepychanki w drzwiach, użycia miotacza gazu i innych środków przymusu bezpośredniego, a w końcu skucia kajdankami i wyprowadzenia na klatkę schodową częściowo obnażonej podczas szamotaniny właścicielki mieszkania. Funkcjonariusze potraktowali kobietę w ten sposób, bo nie chciała podać swoich danych osobowych, ale jednocześnie obaj policjanci z patrolu przyznają, że znali ją osobiście, wiedzieli jak ma na imię i jak się nazywa domowników. Sami ignorowali wezwanie, by przed przystąpieniem do legitymowania przedstawili się zgodnie z przepisami, tzn. podając swe stopnie, imiona, nazwiska oraz podstawę prawną i faktyczną działań. Twierdzą, że zrobili to wcześniej, na samym początku interwencji, czemu zdecydowanie zaprzecza druga strona. Obrońca złotoryjanki wskazuje, że nawet jeśli przestawili się raz, przepisy ani procedury nie zabraniają im podać swych nazwisk powtórnie, o ile wpłynęłoby to na obniżenie emocji.
Sędzia Monika Lewoc rozpoczęła przewód sądowy od przesłuchania partnera oskarżonej, który był wówczas obecny w mieszkaniu a w pewnym momencie, zaniepokojony rozwojem sytuacji, przyniósł z kuchni telefon komórkowy, włączył kamerę i zaczął nagrywać. Zrobione w ten sposób nagranie Zbigniew Stonoga pokazał w swym kanale internetowym jako dowód na brak profesjonalizmu oraz brutalność policji. Co ciekawe, to samo nagranie jest podobno pokazywane w szkołach policyjnych w Pile i Słupsku jako przykład wzorcowo przeprowadzonej interwencji. Tak przynajmniej utrzymywał na dzisiejszej rozprawie młodszy aspirant, występujący w procesie jako poszkodowany i oskarżyciel posiłkowy. Według niego, obaj z kolegą zachowali się w sposób książkowy: – Cały czas spokój, profesjonalizm, stanowczość -mówił.
Proces dotyczy naruszenia jego nietykalności cielesnej policjanta. Kobieta nie chciała wpuścić funkcjonariuszy do środka bez nakazu (była druga w nocy), odpychała rękoma napierającego na nią w progu młodszego aspiranta. Policjant twierdzi, że potem cztery dni bolały go żebra, ale nie był u lekarza, nie zrobił obdukcji.
ZOBACZ NAGRANIE Z INTERWENCJI U ZBIGNIEWA STONOGI
Młodszy aspirant skierował przeciwko złotoryjance i jej partnerowi prywatny akt oskarżenia, o pomówienie go w mediach, jakoby przeprowadził sprzeczną z prawem interwencję. Wczoraj złotoryjski sąd (nieprawomocnie) umorzył to postępowanie.
Z drugiej strony, złotoryjanie złożyli do legnickiej prokuratury zawiadomienie o nadużyciu władzy ze strony policjantów. Prokuratura podjęła decyzję o umorzeniu śledztwa. Na razie również nieprawomocną.
W Sądzie Rejonowym w Złotoryi toczy się postępowanie o wykroczenie polegające na oporze podczas legitymowania oraz niewykonywaniu poleceń funkcjonariuszy.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Dać wiarę policjantowi to jak samemu się spałować!
Miałem kiedyś kolizję parkingową z synkiem policjanta, który wjechał w bok mojego samochodu cofając na parkingu, bo nie zauważył, iż ja wyjeżdżam z zatoczki. Policjant – koleś tatusia spisał notatkę z której wynikało, iż to ja wjechałem w synusia a nie synuś we mnie, bo oczywiście nie przyjąłem mandatu.
Przed sądem funkcjonariusz w stopniu “starszy krawężnik” wysypał się, bo nie potrafił wyjaśnić jak to możliwe, iż samochód który miał ślady uderzenia na boku najechał na samochód synusia kolegi, który miał ślady uderzenia na zderzaku…
Jego kolega, uczestniczący w interwencji, próbował zachować się godziwie i w czasie gdy odgrywała się parkingowa farsa próbował ustalić, czy objęła nas kamera monitoringu parkingowego. Więc dla siebie na szczęście nie uczestniczył w tej farsie, bo również musiałby przynależeć do grupy funkcjonariuszy uznających, iż samochody przesuwają się bokiem a nie toczą na kołach….
Może przesłuchiwany w tej sprawie pomylił się co do ośrodka szkoleniowego i nie chodziło o szkołę policji a warsztaty dla Waffen SS lub strażników obozowych?