Spółki Skarbu Państwa pod światłym przewodem Jacka Sasina będą budować szpitale tymczasowe dla covidowców. Ta informacja wprawiła mnie w konsternację. Dlaczego? Bo niesie w sobie taki ładunek optymizmu co żart sprzed Wszystkich Świętych, że rząd nie zamierza zamykać cmentarzy, a nawet otworzy kilka nowych.
Tu konieczne wydają się przypisy dla Czytelników z Alzheimerem.
1. Jacek Sasin to ten rządowy prestidigitator, który pół roku temu niepostrzeżenie wyjął z naszych kieszeni 70 milionów złotych i nim zdążyliśmy się zorientować zamienił w 30 milionów kart wyborczych, nadających się wyłącznie do zmielenia.
2. Wśród spółek Skarbu Państwa, zaangażowanych do budowy szpitali tymczasowych, jest zasłużony na polu walki z pandemią KGHM. Sławę przyniosło mu zwłaszcza wyczarterowanie w kwietniu samolotu Antonow An-225 Mrija, by efektownie przetransportować z Chin zakupione po paskarskich cenach od byłego agenta WSI miliony niecertyfikowanych maseczek, zdecydowanie bardziej do d**y niż na twarz.
3. Modelowy szpital tymczasowy funkcjonuje od kilku dni na Stadionie Narodowym w Warszawie. Z założenia przyjmuje tylko zdrowych. W odróżnieniu od nietymczasowych szpitali, które nie nadążają z przyjmowaniem chorych, tutaj celebruje się te rzadkie momenty, gdy trafia się wystarczająco zdrowy pacjent, by otoczyć go troskliwą opieką medyczną. Wzywa się wówczas pracownika od propagandy, by udokumentował tę szczególną chwilę serią zdjęć w celu opublikowania na Twitterze informacji, że yes, yes, yes, przybył kolejny pacjent. Zobaczcie to na własne oczy
4. Prawdopodobnie Sasin się uparł i głupio mu odmówić, ponieważ według informacji podawanych przez wojewodę dolnośląskiego, nawet bez szpitali tymczasowych dajemy radę. Na Dolnym Śląsku wolnych łóżek dla pacjentów z COVID-19 jest od groma i ciut ciut (tzn. prawie 1,3 tysiąca). Wniosek? Polska służba zdrowia jest tak wydolna, że spokojnie moglibyśmy kłaść na tych łóżkach Niemców, gdyby Angela była mniej dumna.
Piotr Kanikowski
to wiele wyjasnia ale nadal nie wyjasnia poziomu musgownic wyborcow tego szamba.>>> To była okazja do czystki. Odwołano kilkoro dyrektorów, powołano innych. Departamentom zmieniono zadania, ale ludzi nie poprzenosili. Dlatego nie wiemy, kto się teraz czym zajmuje – usłyszeliśmy od naszych informatorów w resorcie.
Urzędnicy w rozsypce
Urzędnicy długo czekali na informacje, w jakim departamencie pracują. Nadal jednak nie wiedzą z kim, bo praca odbywa się zdalnie i się nie widzą. Część siedziała przed komputerami i nie wiedziała, co ma robić i kto może im w ogóle wydać jakieś polecenia.
Chaos przekłada się na zarządzanie epidemią. – Produkujemy akty prawne, których sensu nie znamy, w dodatku cały czas je zmieniamy – mówi nam jeden z pracowników resortu. W szpitalach brakuje np. rąk do pracy, ale ministerstwo spóźnia się z decyzjami dla absolwentów medycyny o rozpoczęciu stażu podyplomowego i dla rezydentów, też w sprawie stażu.
Zamęt dobrze obrazuje sytuacja sprzed kilku tygodni. Rano ukazało się w dzienniku urzędowym ministra nowe zarządzenie o podziale kompetencji między członkami kierownictwa resortu. Wynikało z niego, że np. departament lecznictwa nadzorują „po kawałku” aż trzy osoby z kierownictwa. Minister Adam Niedzielski ma się zajmować koszykiem świadczeń gwarantowanych i ich finansowaniem. Wiceminister Maciej Miłkowski taryfikacją, czyli wyceną leczenia, a pozostałymi kwestiami, czyli m.in. ubezpieczeniem zdrowotnym i finansami szpitali, wiceminister Waldemar Kraska. Po południu zarządzenie było już nieaktualne, bo Niedzielski na nową wiceminister od informatyzacji powołał Annę Goławską, dotychczas dyrektor generalną resortu.
Ma być „lepszy podział zadań”
Dopiero wczoraj po południu ukazał się nowy regulamin organizacyjny resortu, a ze zmianami w nazwach departamentów poszły zmiany w ich zadaniach. To już zresztą trzecia w ostatnim czasie zmiana statutu ministerstwa.
Zaledwie kilka miesięcy temu zlikwidowano departament e-zdrowia, teraz jest przywrócony pod nazwą departamentu innowacji. Zamiast departamentu systemu zdrowia powstał departament lecznictwa. Zadania departamentów – kwalifikacji medycznych i nauki oraz pielęgniarek i położnych – ma częściowo przejąć nowy departament rozwoju kadr. Departament ratownictwa medycznego i obronności zamieniono na departament bezpieczeństwa. Departament współpracy międzynarodowej zamieniono w biuro.
– Teraz nie wiemy niczego. Ani kto, ani czym się zajmuje, ani jakie są projekty ustaw i rozporządzeń, ani gdzie powstają. Przychodzą do nas z departamentu prawnego już prawie gotowe, czasami trzy jednego dnia, ale nikt nie tłumaczy, jaki ma być sens tych legislacji – mówi nam pracownica resortu.
„Zmiany są uzasadnione koniecznością optymalizacji struktury organizacyjnej Ministerstwa i lepszego podziału zadań wewnątrz Ministerstwa” – napisało nam Biuro Komunikacji MZ. Na pytanie, dlaczego reformę robi się w środku epidemii, już nie dostaliśmy odpowiedzi.
Polecenia od premiera
Wkrótce może być jeszcze gorzej, bo z pracy w Ministerstwie Zdrowia odchodzi Alina Budziszewska-Makulska, wicedyrektorka departamentu prawnego.
– Pracowała w tym miejscu od kilkunastu lat. Ona jedna miała pojęcie o zmianach i gdzie czego szukać. Teraz to będzie katastrofa – słyszymy od jednego z urzędników.
trudno tutaj nie dodac ze ten narodowy to wina Tuska a pobyt w narodowym jest drozszy od pobytu w specjalistycznym. Tak wiec zostaje nam juz tylko buk honor ojczyzna i zwisajace flagi.Jesli dojdzie do rozbioru to winne beda Niemcy Francja no i moze Rosjanie. Na Zydow juz teraz trudno bedzie zwalic i krola Stasia..