Złotoryja obeszła rządowy system, by zaszczepić “swoich”, tzn. złotoryjan po osiemdziesiątce, i nie dopuścić “obcych”, tzn. mieszkańców innych miejscowości. Podzielam część zastrzeżeń do sposobu, w jaki przeprowadzono tę operację. Pretensje należy jednak adresować przede wszystkim do twórców tzw. Narodowego Programu Szczepień, bo został on źle wymyślony i niechlujnie przygotowany, przez co stanowi źródło chaosu w całym kraju. W Złotoryi próbowano tylko poprawić rządową fuszerkę.
Główny Urząd Statystyczny podaje, że według stanu na 30 czerwca 2020 r. w Złotoryi mieszkało 635 osób w wieku powyżej 80 lat. Dla tej grupy w ramach Narodowego Programu Szczepień miastu przypadło w I etapie (25 stycznia – 31 marca) 300 szczepionek przeciwko COVID-19. Taką ilością nawet połowy najbardziej wiekowych złotoryjan nie dałoby się zabezpieczyć. Obok jest gmina Zagrodno z 231 mieszkańcami w wieku 80 plus i rządową pulą 600 szczepionek do wykorzystania, więc tam nawet gdyby zaszczepili się wszyscy “swoi”, to przychodniom zostanie 369 dawek dla “obcych”. To konsekwencja przyjęcia w Narodowym Programie Szczepień absurdalnej zasady przydziału 30 szczepionek tygodniowo na punkt bez liczenia się z demograficznymi czy geograficznymi okolicznościami. Nikt w rządzie nie sprawdził w bazach GUS, gdzie trzeba wysłać sześćset szczepionek a gdzie wystarczy dwieście. Seniorzy, którym zależy na szybkiej iniekcji, zostali zmuszeni do szczepionkowej turystyki za granice swoich miejscowości. Trudno się dziwić, że niektórzy samorządowcy próbują naprawić to, co centralne władze znowu dokumentnie spartoliły.
Burmistrz Złotoryi ma stuprocentową rację, kiedy mówi, że musi zadbać przede wszystkim o mieszkańców swojego miasta. Stworzony przez rząd system działa tak, że pozwala zarejestrować się do szczepienia w Złotoryi mieszkańcom np. Legnicy, Wrocławia czy Krakowa, co może powodować dodatkowe uszczuplenie i tak niewystarczającej puli szczepionek. To dlatego Złotoryja wycofała swoją przychodnię z rządowej bazy danych. Ten manewr sprawił, że “obcy” korzystający z portalu Pacjent.Gov.Pl lub z infolinii NPS nie zajmowali miejsca tubylcom. W Złotoryi zapisy na szczepienia, poza przychodnią, prowadziły dwie organizacje senioralne oraz MOPS. Dla niektóych stanowiło to dodatkowe ułatwienie, gdyż nie musieli męczyć się z nieprzyjaznym, skomplkowanym, nieprzemyślanym – dla części starszych ludzi wręcz nie do przejścia – sytemem rejestracji internetowej lub telefonicznej NPS.
Złotoryjską przezorność mógłbym tylko chwalić, gdyby miasto i przychodnia zdrowia zadbały, aby poinformować wszystkich zaintereowanych mieszkańców o swojej inicjatywie. W tym celu należało wykorzystać wszelkie możliwe formy komunikacji, w tym lokalne media, media społecznościowe, ogłoszenia parafialne w kościołach. Szkoda, że tego nie zrobiono, bo są w Złotoryi osiemdziesięcioparolatkowe, którzy o – pożytecznej, w istocie – akcji nie wiedzieli i wypadli przez to z kolejki. Krytyka należy się jednak przede wszystkim rządowi, bo jego program szczepień – zwany szumnie Narodowym – to taka sama hucpa, jak szpital dla covidowców na warszawskim stadionie.
Piotr Kanikowski
tak jest organizowanie szczepien na poziomie samorzadow to bylby wlasciwy sposob. Jak wtedy i czym ta durna wladza moglaby sie chwalic jak ona wie ze tak jak gomulka wie ze wszystko powinno byc sterowane centralnie i durny wyborca bedzie wiedział kogo chwalic a jak nie bedzie to mu sie podpowie w telewizji TVP.?Tylko jesli chcemy zastapic burdel narodowy naszym malym burdelikiem pod haslem precz z obcymi to faktycznie to powinien byc burdelik wzorcowy.A nie fajny bo nasz i starosta zaszczepil sie pierwszy.