W sobotę z placu Słowiańskiego zniknie Pomnik Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Decyzja o jego pospiesznym usunięciu zapadła nad głowami legniczan.
W 2011 roku z placu Wileńskiego w Warszawie zniknął Pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni. “Czterech śpiących, trzech walczących” – mówili o nim mieszkańcy stolicy, kpiąc z patetycznego projektu i jednocześnie dystansując się od intencji komunistów, którzy w 1945 roku wznieśli monument, by przypodobać się Stalinowi. Pomnik zaprzeczał ich pamięci o tym, jak w 1944 roku radzieckie dowództwo zwlekało ze szturmem na Warszawę, pozwalając wykrwawić się powstaniu. Mimo wszystko przypominał też o 600 tysiącach radzieckich żołnierzy, którzy zginęli na polskiej ziemi. W potocznym odbiorze był symbolem tej dychotomii – rozdarcia pomiędzy szacunkiem za przelaną krew a pogardą za zniewolenie kraju. Zniknął jeszcze zanim PiS-owska ustawa narzuciła samorządom jedyny możliwy sposób potraktowania podobnych reliktów historii. W jego przypadku zadecydowały względy pragmatyczne – monument po prostu przeszkadzał w budowie warszawskiego metra.
Pomnik Przyjaźni Polsko- Radzieckiej w Legnicy zostanie rozebrany z pobudek ideologicznych, na polecenie władzy o totalitarnych zapędach. Tak jak był stawiany pod batem, tak jest niszczony pod batem. Powiedziałbym, że historia zatoczyła koło, gdyby nie zasadnicza różnica: w 1951 roku karki legniczanom naginali przedstawiciele obcego mocarstwa, a dziś samorząd działa pod presją ustawy polskiego Sejmu. Szkoda, że przez brak cierpliwości albo żądzę odwetu, PiS nie pozwolił, aby w lokalnych społecznościach powoli dojrzewały odrębne pomysły na takie miejsca jak plac Słowiański.
Nie wydaje mi się, aby usunięcie peerelowskiego pomnika z przestrzeni publicznej było najskuteczniejszą formą edukacji historycznej ani wzorcem rozprawiania się z trudną przeszłością. Alternatywa istnieje. Niejedna. Proszę wyobrazić sobie, na przykład, że Iwany zostają na placu Słowiańskim, ale nie są już zakłamaną apoteozą polsko-radzieckiej przyjaźni, tylko oskarżeniem o popełnione w latach 1945-1989 zbrodnie. Proszę wyobrazić sobie ten sam pomnik przykryty półprzezroczystym sześcianem z czerwonej pleksi z wypisanymi na ścianach nazwiskami ofiar komunistycznych zbrodni. Czy nie oddziaływałby wówczas na emocje silniej niż schowany w muzealnym lapidarium?
Piotr Kanikowski
totalna opozycja przy totalnym panstwie to takie urozmaicenie trutalski ale skad ty mozesz wiedziec co to takiego totalne panstwo a tym bardziej totalna opozycja.
Lustrator to taki typowy przedstawiciel totalnej opozycji, powrzeszczeć, zwyzywać, obrazić ale zero sensownych argumentów. I to jest w nim piękne
panie trutalski Redaktor patrzy na sprawe ze strony glupoty ktora reprezentuje PIC i ma reacje .Tak samo jak pan tez reprezentujesz te sama glupote.
Pan redaktor patrzy na świat przez pryzmat nienawiści do PiSu i w PiS widzi wszelkie zło świata. Pan redaktor nie pamięta ile razy ten pomnik był oblany farbą i jak bardzo go legniczanie nie kochali.
Autor w rozwijając swoją myśl posunął się do kreacji godnej rzeźbiarza i to niekoniecznie w jego rzemieślniczym wydaniu, bardziej artystycznym. A co z prawami autorskimi do tak “swawolnej” reinterpretacji pomnika, Szanowny Autorze?
Poza tym – gdyby w 1956 roku udało się obalić “Iwanów”, to też by to był błąd? A może ta dzisiejsza władza (“o totalitarnych zapędach”) realizuje właśnie tamte, październikowe zamiary?
A serio – czy nie dostatecznie długo czekaliśmy na powstanie “odrębnych pomysłów w lokalnych społecznościach”? Wiadomo – Kowalskiemu pomnik zwisa. Radnym – zależy (jakkolwiek rozwijać tę myśl). Polityków – podnieca.
A Autor …cierpi. Bo znowu nikt nie pytał go o zdanie.
Nie, zdecydowanie nie ma czego żałować. Jeśli już, to tylko tego, że tak późno się to dzieje.