Platforma Obywatelska właśnie obala niedoszłego kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta Legnicy. Kampania wyborcza Jarosława Rabczenki dogorywa zanim się na dobre zaczęła. Teatrum przednie. Aż by się chciało okrzykiem „Autor! Autor!” wywołać cienie zza kulis. Ki diabeł tu pociąga za sznurki?
Jarosław Rabczenko imputuje dziennikarzowi Gazety Wyborczej Jackowi Harłukiewiczowi, który wywołał i od kilkunastu dni podsyca medialną burzę wokół Arlegu, że swym piórem dokonuje mordu na zlecenie. A Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejewskiej, w niedzielnym wpisie na swym blogu dekonspiruje wiceprezydent Dorotę Purgal jako zleceniodawczynię dziennikarskiego linczu na swoich przyjaciołach z Platformy Obywatelskiej. Według Głomba to ona „kolportuje wśród dziennikarzy i innych osób przygotowany przez siebie materiał dotyczący Arlegu. Wszystko ma tam z góry ustalona tezę, że Arleg to sam przekręt, prawie legnicka ośmiornica. Wszystkie zawarte w tym materiale „informacje”, tezy, słowo w słowo powtarza Wyborcza, działając właściwie pod dyktando polityczne Krzakowskiego”.
Nawet jeśli w tych domysłach jest ziarno prawdy, zdumiewa zapał, z jakim do grillowania Jarosława Rabczenki i Roberta Kropiwnickiego przyłączyli się liderzy dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej. Marszałek Dolnego Śląska Cezary Przybylski nie potrzebował się długo namyślać przed publicznym ogłoszeniem, że przyśle do Arlegu swoją kontrolę. Zarząd regionu PO też nie poczekał na jej wyniki. Niemal z marszu podjął decyzję o rozwiązaniu legnickich struktur partii, tworząc wrażenie, że mamy do czynienia z siedliskiem zła, które tylko ogień będzie w stanie wypalić. Te gesty partyjnych dygnitarzy trwale napiętnowały Kropiwnickiego i Rabczenkę, dotychczasowych liderów Platformy w Legnicy. Były to ciosy bez porównania boleśniejsze niż seria artykułów w Wyborczej. Choćby kontrolerzy od marszałka niczego nie znaleźli, polityczna kariera obu panów została złamana. Stało się to nie na skutek tekstów Jacka Harłampowicza czy ‘ściągawki” Doroty Purgal, ale swego rodzaju zdrady w szeregach PO. Wątpię, czy dla Roberta Kropiwnickiego znajdzie się za rok miejsce wśród kandydatów Platformy do parlamentu. Wątpię, czy Jarosławowi Rabczence pozwolą jesienią stanąć przeciwko Tadeuszowi Krzakowskiemu pod niebiesko-pomarańczowym sztandarem.
Z tego, co mówi wyznaczona na komisarza Ewa Drozd, wynika, że mianowanie Rabczenki kandydatem na prezydenta Legnicy odbyło się nie tylko z pominięciem władz wojewódzkich i krajowych Platformy Obywatelskiej, ale wręcz wbrew ich woli. Jeśli pójść tym tropem, to można dojść do wniosku, że lokalni działacze podjęli ryzykowną grę ze swymi partyjnymi przełożonymi. Zaryzykowali blef, gdy przed tygodniem ogłosili oficjalnie początek kampanii wyborczej Jarosława Rabczenki. Być może zakładali, że postawieni przed faktem dokonanym towarzysze z Wrocławia i Warszawy nie odważą się na skandal i otwartą wojnę. Już dziś wiadomo, że ich blef się nie udał. A czas pokaże, czy przegrali wszystko.
Piotr Kanikowski
PS: Ten felieton to sygnał, że wydaliśmy nowy numer 24 Tygodnika Legnica – Lubin. Bezpłatne egzemplarze są dostępne w urzędach, przychodniach, sklepach. Miłej lektury.