Jacek Głomb ze swą wypróbowaną ekipą oraz kompanią aktorów i muzyków z całej Polski zrobił kolejny spektakl wywiedziony z lokalnych historii. Jednak tym razem nie chodzi o Legnicę, ale o okolice Bolesławca, gdzie po II wojnie światowej osiedli polscy reemigranci z Bośni. Piątkowa premiera rozpoczyna trzydniowy benefis dyrektora Teatru Modrzejewskiej.
Premiera “Mojej Bośni” odbędzie się 12 września w Bolesławcu, w nowo odrestaurowanym przez tamtejsze starostwo Teatrze Starym. Dzięki wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego, Fundacji Polska Miedź oraz bolesławieckiego starostwa do końca roku spektakl będzie wystawiany w Bolesławcu i okolicach: Nowogrodźcu, Gromadce, Ocicach. Jacek Głomb deklaruje, że pokaże go również w Legnicy, choć na razie żadne konkretne daty nie padły.
Losy społeczności, o której traktuje “Mała Bośnia” są niezwykłe. W wyniku rozbiorów Polski stali się częścią ogromnej, rozciągającej się po Bałkany Monarchii Austro- Węgierskiej. Za pracą trafili w okolice Banialuki. Stworzyli tam polską enklawę i przeżyli wszystkie bałkańskie zawirowania, aby po drugiej wojnie światowej wrócić do Polski, w okolice Bolesławca – na tzw. Ziemie Odzyskane. Do dziś w ich domach zachowały się jugosłowiańskie stroje, zwyczaje, pieśni czy potrawy.
Z rodzinami reemigrantów rozmawiała prezes fundacji Teatr Nie-Taki Katarzyna Knychalska, której powierzono misję napisania sztuki. Godzinami słuchała archiwalnych wspomnień z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W towarzystwie mieszkańców okolic Bolesławca pojechała na doroczną wyprawę do Primavora koło Banialuki, by zobaczyć miejsca, gdzie kiedyś żyły ich rodziny i szukać grobów przodków.
- To grupa, która wiecznie żyje w tęsknocie. W Jugosławii tęsknili za Polską, w Polsce brakuje im Bośni – mówi Katarzyna Knychalska.
“Moja Bośnia” jest również opowieścią o wojnie jugosłowiańskiej z lat dziewięćdziesiątych. I o świecie, który grozi wybuchem nowej wojny. O Bałkanach, gdzie wciąż buzują nacjonalistyczne emocje. I o Europie, która wśród obłudnych, dyplomatycznych gestów przyglądała się konfliktowi na swych krańcach. To, zdaniem Jacka Głomba, nadaje istotności i dotkliwości bolesławieckiemu przedstawieniu.
- Ten sam mechanizm powtarza się na Ukrainie – zgadza się Katarzyna Knychalska.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI