Edward Mikołajczyk z Marcinowic kwestionuje rozgraniczenie nieruchomości, którego dokonał Sąd Rejonowy w Jaworze. Obawia się, że zamiast zakończyć międzysąsiedzkie spory, sądowe postanowienie będzie generować kolejne konflikty.
Mikołajczyk próbował uporządkować kwestię własności gruntu przy jego domu w Marcinowicach. Zgodnie ze szkicem z pomiaru stanu posiadania z 1947 roku oraz pierworysem z 1967 roku w posiadaniu jego rodziny było ok. 20 arów podwórka. Pan Edward twierdzi, że za cichą zgodą jego rodziców, co najmniej od lat siedemdziesiątych sąsiedzi użytkowali fragment ich nieruchomości. Powstał nawet płot, traktowany jako nieformalna granica. Aż z czasem nie sposób było stwierdzić, co naprawdę do kogo należy. Rozeznanie dodatkowo komplikowały stare błędy na geodezyjnych mapach co do przebiegu melioracyjnego rowu przecinającego sporny grunt.
Rozbieżności próbowano pierwotnie rozstrzygnąć w postępowaniu rozgraniczeniowym przeprowadzonym przez wójta gminy Mściwojów, ale do ugody między sąsiadami nie doszło. Z tego powodu Edward Mikołajczyk zwrócił się do sądu, aby to on w oparciu o swój autorytet wyznaczył granice jego posesji. W lipcu Sąd Rejonowy w Jaworze wydał postanowienie. Zgodnie z nim odgrodzona płotem południowa część działki, latami użytkowana przez jednego z sąsiadów, wróciła do Edwarda Mikołajczyka. Drugi z sąsiadów zachował jednak niewielki klin jego ziemi, bo – zdaniem sądu – nastąpiło zasiedzenie.
Ten klin nie jest Edwardowi Mikołajczykowi do niczego potrzebny. Mężczyzna jest gotów zrzec się go z własnej woli, jeśli to zażegna spór. Ale jednocześnie nie godzi się na argument z zasiedzeniem, bo – jego zdaniem – takie postanowienie sądu pozwala także pierwszemu z sąsiadów podważać jego prawo własności. Mikołajczyk złożył apelację od postanowienia Sądu Rejonowego w Jaworze.
Drukuj
Email
