15 tys. zł rocznie przeznaczyły władze Legnicy na opiekę nad kotami wolno żyjącymi na terenie miasta. To tyle co nic. Jedno Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w okresie od stycznia do września wydało u weterynarzy na miejskie koty 45 tysięcy złotych. Na samą karmę wolontariusze zajmujący się kotami potrzebowaliby 120 tys. zł. Miasto oferuje im niewielką pomoc, stawiając jednocześnie wymagania, których nie są w stanie spełnić.
Konkurs na opiekę nad kotami wolno żyjącymi miał zostać ogłoszony przez urząd miasta na przełomie marca i kwietnia. Ogłoszono go dopiero teraz, na początku września, po ponagleniu złożonym przez radną Koalicji Obywatelskiej Aleksandrę Krzeszewską. Ratusz czeka na oferty organizacji, które za 15 tys. zł z samorządowej kasy zajmie się problemem. Na te 15 tys. zł składają się: 4 tys. zł za odławianie kotów w celu kastracji lub sterylizacji, 9 tys. zł na leczenie weterynaryjne i 2 tys. zł na zimowe dokarmianie.
Przy kosztach, jakie rzeczywiście ponoszą legniczanie wolontariacko zajmujący się miejskimi kotami, suma 15 tys. zł wygląda niepoważnie.
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Legnicy przez 9 miesięcy na samą opiekę weterynaryjną nad wolno żyjącymi kotami odławianymi w różnych częściach miasta wydało w tym roku 45 tysięcy złotych. Kwota którą proponuje miasto, wystarczyłaby na ok 3 miesiące działalności. Przez pozostałą część roku organizacja ma opłacać sterylizację, kastrację, leczenie kotów z własnych zasobów, czyli darowizn i wpływów z tzw. 1 procenta. Przy ok. 500-600 miejskich kotach pula 2 tys. zł na dokarmianie wyczerpie się po 4 dniach, przy założeniu, że każdy kot dostanie dziennie 100 gram karmy.
Nie dość, że pomoc miasta jest znikoma, to jeszcze trudno po nią sięgnąć. Według TOZ-u, warunki konkursu są oderwane od rzeczywistości. Na stronie stowarzyszenia ukazał się następujący komentarz: “Wymogi stawiane realizacji tego zadania są takie, że aby im sprostać, musielibyśmy prowadzić regularną działalność, zatrudniać pracowników, wynajmować lokal przystosowany do przetrzymywania po kastracjach i leczenia kotów. Przeznaczyć przynajmniej jeden prywatny samochód tylko do odłowionych kotów, pokrywając koszty paliwa i wszelkich napraw z własnej kieszeni. Nasza działalność to pełny wolontariat. Robimy to wszystko z naszej dobrej i nieprzymuszonej woli i wtedy, kiedy mamy czas. Według propozycji miasta mielibyśmy pełnić obowiązkowe dyżury całodobowe i być na każde zawołanie. Zaplecze sanitarne to nasze domy tymczasowe, które nie są przystosowane na przyjmowanie kotów wolno żyjących . Siedziba TOZ Legnica przy ul Złotoryjskiej nie spełnia żadnych wymogów sanitarnych – jest tylko magazynem a przystosowanie tego miejsca do wymogów Urzędu Miasta Legnica pochłonęłoby całoroczny nasz budżet. Reasumując – nie stać nas ani na taką pomoc, w jakim zakresie nam proponuje urząd, ani nie mamy na to czasu, bo jako wolontariat pracujemy w godzinach takich, jak nam pozwalają obowiązki zawodowe i rodzinne.”
Z tych powodów TOZ Legnica nie przystąpi do ogłoszonego przez miasto konkursu na opiekę nad kotami wolno żyjącymi.
Urząd Miasta w Legnicy informuje, że dwa razy w tym roku ogłaszał konkurs na opiekę nad kotami (30 maja i 5 lipca), ale nikt nie złożył oferty. Oba postępowania umorzono z tego powodu i ogłoszono trzecie.
Zobacz też: MOJE TRZY GROSZE. Wolne koty – czyje kłopoty
zdjęcia odłowionych kotów pochodzą ze strony https://www.pokochaj.org/stary-browar-w-legnicy-miejsce-kazni/
Nic nowego. Ratusz i zabetonowany urzędnik oderwany od rzeczywistości!
Ale tecza najwazniejsza.