Zaprawieni w bojach gospodarze Legnicy, Lubina, Złotoryi i Jawora są uważani za faworytów zbliżających się wyborów. Czy słusznie? Kto im może zagrozić?
Legnica:
Prawo i Sprawiedliwość delegowało Witolda Lecha Idczaka do walki o stanowisko prezydenta Legnicy. Ekssenator już raz, w 2006 roku, mierzył się z Tadeuszem Krzakowskim w wyborach i zdobył 5903 (ok. 18 proc.) głosów. Na dwa miesiące przed głosowaniem wydaje się, że i tym razem nie ma wielkich szans, podobnie jak jeszcze mniej znany kandydat Kongresu Nowej Prawicy, 27-letni Jacek Bondarewicz – szef legnickiego koła partii i właściciel pubu w Zielonej Górze. Związany z Europą+ radny miejski Sławomir Skowroński, który od roku zgłaszał zarówno gotowość startu w wyborach, jak i swoje pomysły na Legnicę, ostatnio unika jednoznacznej deklaracji, czy nie przeszedł mu apetyt na prezydenturę.
Rozmach, z jakim prowadzi swą kampanię wyborczą prezes Arlegu Jarosław Rabczenko – kandydat Platformy Obywatelskiej i Porozumienia dla Legnicy – spycha całą trójkę na dalszy plan. Chcą czy nie, będą tylko tłem dla pojedynku dwóch głównych fighterów. Jeśli druga tura w Legnicy w ogóle jest możliwa, rozegra się pomiędzy Rabczenką a urzędującym prezydentem.
Dla Tadeusza Krzakowskiego, startującego z własnego komitetu ale popieranego przez SLD, będą to czwarte wybory. Zaczynał w 2002 roku, gdy stosunkiem głosów 59 do 41 proc. zwyciężył w dogrywce z Ryszardem Jaśkowskim, kandydatem Forum Legnickiego. Następne wybory wygrywał w cuglach, nokautując rywali już w pierwszej rundzie (57 proc. głosów w 2006 r, 67 proc. głosów w 2010 r).
Lubin:
Platforma Obywatelska ma wyłonić w Lubinie kandydata na prezydenta. Trwają rozmowy koalicyjne na ten temat. Wygląda na to, że do walki z Robertem Raczyńskim, którego sam wicemarszałek Dolnego Ślaska Jerzy Michalak określa jako „zawodnika wagi ciężkiej”, nikt się nie pali. W poprzednich wyborach Raczyński wygrywał już w pierwszej turze, dosłownie miażdżąc przeciwników (zabierał 65-72 proc. głosów). To ma być jego czwarta kadencja. Po władzę idzie razem z prezydentem Bolesławca Piotrem Romanem jako współzałożyciel komitetu Bezpartyjni Samorządowcy, który ma zamiar wziąć nie tylko duże miasta, ale i Sejmik.
Jak dotąd tylko Prawo i Sprawiedliwość podjęło rękawicę, wystawiając do listopadowych wyborów Krzysztofa Kubowa, przewodniczącego powiatowych struktur partii. Nie wiadomo, czy na start zdecyduje się radny Krzysztof Olszowiak, najaktywniejszy krytyk posunięć prezydenta.
Złotoryja:
Burmistrz Ireneusz Żurawski rządzi Złotoryją od 2002 roku, odkąd w drugiej turze wygrał z Adamem Zdaniukiem, o włos – 16 głosów. Ani Zdaniuk, ani Krzysztof Maciejak, który w poprzednich wyborach też był bliski zwycięstwa, tym razem nie zdecydowali się na start.
Ale rywali Żurawskiemu – wzbudzającemu w mieście sporo niechęci - nie zbraknie. Z lewej flanki zaatakują go niedawny wicestarosta złotoryjski Rafał Miara i zatwierdzony jako oficjalny kandydat SLD radny powiatowy Paweł Okręglicki – przedsiębiorca, były redaktor naczelny samorządowej Gazety Złotoryjskiej. Do walki o fotel burmistrza włączy się również Robert Pawłowski (KWW 2014 Plus). Z zawodu biznesmen, z zamiłowania dziennikarz i fotograf, redaktor naczelny miesięcznika Echo Złotoryi – unikatowego pisma wydawanego przez krąg pasjonatów związanych z Towarzystwem Miłośników Ziemi Złotoryjskiej – stanął na czele własnego niezależnego komitetu. Start w wyborach planował też Grzegorz Galiński, właściciel firmy zajmującej się montażem okien, ale ze względu na swój konflikt z ratuszem i, prawdopodobnie, brak pieniędzy, kilka dni temu oficjalnie wycofał się z rywalizacji.
Sejmikowa radna Jadwiga Szeląg, która już wcześniej otaczała Ireneusza Żurawskiego swoją protekcją, i tym razem zagwarantowała burmistrzowi poparcie Platformy Obywatelskiej. Nie wiadomo, czy to wystarczy, bo determinacja po drugiej stronie jest ogromna. Zdaniem Miary i Pawłowskiego Złotoryja potrzebuje zmiany. Po cichu wszyscy liczą, że niezależnie który z nich przeszedłby do drugiej tury, w ostatecznym starciu z Żurawskim otrzyma wsparcie pozostałych. Historia poprzednich wyborów pokazuje jednak, że taki scenariusz wcale nie jest oczywisty.
Jawor:
Urzędujący burmistrz Jawora Artur Urbański zawalczy o reelekcję, choć nie wiadomo jeszcze, z jakiego komitetu. Dotąd reprezentował Porozumienie Prawicy, ale ostatnio próbują go przeciągnąć na swoją stronę Bezpartyjni Samorządowcy (Raczyński, Dutkiewicz, Roman i in.). W 2006 roku wygrał już w pierwszej turze, zdobywając 52 proc. głosów. W 2010 roku było trudniej. Do dogrywki zakwalifikował się razem z Mariuszem Barańskim z Platformy Obywatelskiej, ale ostatecznie uzyskał poparcie ponad 67 proc. wyborców i znowu zwyciężył.
W tym roku konkurentów do ratusza będzie miał bez liku. Chyba że powiodą się zabiegi Elżbiety Witek próbującej przekonać liczną opozycję Urbańskiego do wystawienia jednego wspólnego kandydata na burmistrza Jawora. W tej roli pani poseł widziałaby Arkadiusza Baranowskiego, prawnika z… Legnicy. Na razie dał się jej przekonać lider Wspólnoty Samorządowej Jawor Krzysztof Sasiela, który zrezygnował z ubieganie się o fotel burmistrza na rzecz Baranowskiego.
Start w wyborach deklarują jednak także przedsiębiorca, dziennikarz serwisu Jaworskaszuflada.pl Grzegorz Kocwin, radny Mirosław Koluszko (KWW Wspólna Przyszłość) oraz oficjalny reprezentant Platformy Obywatelskiej popierany też przez SLD Emilian Bera, radny miejski, szef partii w powiecie.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI