Gmina Pielgrzymka zabezpieczyła walącą sie wieżę kościoła ewangelickiego w Twardocicach zgodnie ze wskazaniami legnickiego konserwatora zabytków. W przyszłości chciałby udostępnić ruinę jako atrakcję do zwiedzania, ale konieczne są dalsze prace ratunkowe. Wójt Pielgrzymki i konserwator zabytków różnią się na temat tego, jak je prowadzić.
Kościelna wieża pochylała się i groziła upadkiem. Dzięki własnym środkom orz dotacjom, m.in. z KGHM i dolnośląskiego Sejmiku, w latach 2014-2017 gmina Pielgrzymka przeprowdziła trzy etapy prac zabezpieczających, opierając się na projekcie zatwierdzonym przez legnickiego konserwatora zabytków. Zastosowano belki, stalowe kotwy, cięgna, łączniki, aby wzmocnić i ustabilizować konstrukcję wieży. Wójt Pielgrzymki Tomasz Sybis ma świadomość, że konieczne jest kontynuowanie prac. Gmina zabiega o kolejne środki na ten cel, jak na razie bezskutecznie. Zdaniem Tomasza Sybisa, ratowanie zabytku szłoby sprawniej, gdyby konserwator zgodził się, aby zdjąć zagrożoną część wieży na ziemię. Po dokonaniu niezbędnych napraw można by ją na nowo zamontować na kościele.
- Teraz byłoby to bez sensu – sprzeciwia Leszek Dobrzyniecki, legnicki konserwator zabytków. – Nie po to były te wszystkie zabiegi związane ze wzmocnieniem konstrukcji u góry, by teraz prowadzić prace w inny sposób. Boję się też, że nie byłoby łatwo ściągniętej raz wieży zebrać później do kupy.
Według Leszka Dobrzynieckiego na dzień dziejszy nie ma powodów do obaw: wieża została skutecznie zabezpieczona przed upadkiem. Konserwator będzie się jednak domagał kontynuowania prac przy kościele.
- Tam dwa lata się już nic nie dzieje. Gmina musi się czym prędzej za to zabrać – mówi Leszek Dobrzyniecki.
Wybudowany w XV wieku poewangelicki kościół w Twardocicach został w XVII wieku jednym z tzw. kościołów ucieczkowych, wykorzystywanych jako schrony przed nietolerancją religijną. Ten służył protestantom z sąsiedniego księstwa jaworskiego, którzy nie mogli mieć u siebie własnej świątyni. Mogąc pomieścić w ławach 2,4 tys. wiernych, był jednym z większych na terenie Dolnego Śląska. Zwykle wiąże się jego historię z opowieścią o szwenkfeldystach, grupie wyznawców mistyka i teologa Caspara Schwenckfelda, która osiadła tu i żyła aż do połowy XVIII wieku – ale szwenkfeldyści nie potrzebowali kościoła, by modlić się do Boga.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI