Cykliści skrzyknięci przez spółkę Koleje Dolnośląskie przyjechali pod ratusz, aby wręczyć prezydentowi list – zachętę do polityki prorowerowej. Pierwszy pomysł to zamontowanie w Legnicy dwóch samoobsługowych stacji naprawczych, w których można by napompować koło, wyregulować hamulce czy ustawić siodełko. Jedną ufundują Koleje Dolnośląskie, jeśli na drugą da pieniądze miasto.
Jedna stacja kosztuje ok. 3,6 tys. zł. Składa się z pompki obsługującej różne rodzaje zaworów oraz zestawu narzędzi. Pierwszą w Legnicy Koleje Dolnośląskie chciałyby zainstalować pod dworcem PKP. Proponują, by prezydent zadbał o zamontowanie drugiej, na przykład w chętnie uczęszczanym przez rowerzystów parku.
Katarzyna Odorowska z Kolei Dolnośląskich, od niedawna legniczanka, mówi, że świetnie jej się jeździ po Legnicy na rowerze, choć czasem doskwiera brak infrastruktury, np. ogólnodostępnych stojaków na rowery czy owych stacyjek naprawczych.
- Chcielibyśmy namówić prezydenta na rozmowę o polityce rowerowej – mówi Katarzyna Odorowska.
- Zamiast samochodem, lepiej się przejechać rowerem – namawia Wiesław Wołowski, którzy przypedałował na akcję Kolei z Komorników.
Dlaczego Koleje Dolnośląskie promują rowery? – To oczywiste: jesteśmy za zrównoważonym transportem. I rower, i pociąg są nam bliskie, bo pozwalają chronić środowisko – mówi Katarzyna Odorowska. Jej zdaniem rowerzystów i pasażerów kolei łączy podobne, bardziej odpowiedzialne, spojrzenie na świat. Wybierając się w dalszą podróż zapalony cyklista raczej wsiądzie w pociąg niż w samochód.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI