Zakład Gospodarki Komunalnej w Lubkowie wywiózł do byłej żwirowni Olszanica kilkadziesiąt ton nieczystości ze swojej oczyszczalni ścieków. Trwa prokuratorskie śledztwo w sprawie zanieczyszczeniu środowiska w znacznych rozmiarach. Osobne postępowanie wszczął Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
Skryta w lesie między Olszanicą, Grodźcem a Jurkowem żwirownia jest znana części Czytelników naszego portalu, bo przez kilka lat relacjonowalśmy odbywający się w tym miejscu Zimowy Bieg Wulkanów. To wyjątkowo urokliwe miejsce, chętnie odwiedzane przez okolicznych mieszkańców. Ostatnio jednak smród dobywający się z wyrobiska zniechęca do wycieczek. Złożono w nim kilkadziesiąt ton gnijących osadów z komunalnej oczyszczalni ścieków należącej do gminy Warta Bolesławiecka.
Jeden z mieszkańców powiadomił o tym Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Legnicy. Przypadek sprawił, że podczas wizji lokalnej WIOŚ zastał w żwirowni szambiarkę i pracowników Zakładu Gospodarki Komunalnej w Lubkowie, którzy przyjechali wylać w lesie kolejną porcję zanieczyszczeń. Na miejsce została wezwana policja z Bolesławca. Tak ustalono sprawcę zanieczyszczeń.
- W związku z zawiadomieniem złożonym przez WIOŚ, 26 listopada Prokuratura Rejonowa w Bolesławcu wszczęła śledztwo z art. 182 par 1 Kodeksu karnego w sprawie zanieczyszenia środowiska poprzez nielegalny wywóz 3 tysięcy litrów substancji – informuje prokurator Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. – Przeprowadzono oględziny. Trwają przesłuchania świadków. Śledztwo toczy się w sprawie. Na tym etapie n
Teren żwirowni jest własnością gminy Warta Bolesławiecka. Wójt Mirosław Haniszewski mówi, że gmina udostępniła go swojej spółce komunalnej. Nie wie, czy osady były legalne przywożone i składowane w wyrobisku.
- Jeśli okazałoby się, że popełniliśmy błąd, to na pewno poniesiemy karę i odpowiedzialność – stwierdza Radosław Palczewski, prezes Zakładu Gospdarki Komunalnej w Lubkowie. – Użyczyliśmy ten grunt od gminy, wiedząc, że ma być rekultywowany w stronę terenów leśnych. Uznając, że ze względu na kierunek rekultywacji miejsce jest jak najbardziej predystynowane do takiego wykorzystania, postanowiliśmy złożyć tam na około miesiąc lub trochę dłużej osad, żeby go potem rozwieźć na pola. Aktualne zabieramy go z powrotem i wywozimy do miejsc przeznaczenia, w tym na pola pod kukurydzę dla biospalarni. Niewykorzystany nadmiar będziemy przekazywać do utylizacji specjalistycznym firmom.
W zadrzewionym pasie na obrzeżach żwirowni, gdzie spółka zrzucała najbardziej płynną część zanieczyszczeń, widać te “porządki”. Gdy WIOŚ wszczął postępowanie, maszynami zdarto wierzchnią warstwę humusu wraz z leśnym poszyciem, krzewami oraz drobnymi drzewami i gdzieś wywiezono. To, czego nie udało się usunąć, zamaskowano kilkoma łyżkami żwiru zaczerpniętymi z wyrobiska. Na powierzchni wciąż można jednak znaleźć strzępy szmat, plastiku i materiałów higienicznych, przywiezionych wraz ze szlamem z lubkowskiej oczyszczalni ścieków.
Według prezesa Radosława Palczewskiego, składowane w żwirowisku nieczystości nie są niebezpieczne dla środowiska.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI