Franciszek Gogół – 57-letni zdun z Legnicy, który razem z psem Dino obiega Polskę dookoła – dotarł dziś do Kłodzka. Jutro będzie w Wałbrzychu, pojutrze w Jeleniej Górze a w piątek zakończy swój wyczyn w Legnicy. – Teraz już niesie go adrenalina – mówi Adam Serafin, przyjaciel odpowiedzialny za logistyczne wsparcie biegu.
Pan Franciszek i jego kundelek są w drodze dokładnie od 60 dni. Wyruszyli 1 maja ze stadionu w Legnicy. Pchając przed sobą sportowy wózek z Dino, prowiantem, namiotem, śpiworem i resztą ekwipunku legniczanin biegł po 60-70 kilometrów dziennie przez Zgorzelec, Słubice, Szczecin, Kołobrzeg, Władysławowo, Suwałki, Białą Podlaską, Przemyśl, Ustrzyki Górne, Zakopane, Bielsko Białą, Nysę. Podjął ten wysiłek, żeby ludzie byli lepsi dla zwierząt.
Od asfaltu spuchła mu noga. Zeszły paznokcie ze stóp – to dość powszechna przypadłość maratończyków i innych długodystansowców. Miał chwile słabości, ale nie zszedł z trasy. Za cztery dni dotrze do Legnicy.
Przed tą wyprawą, dziarski 57-latek zaliczył już w życiu ultramaraton, kilka maratonów i rowerową wyprawę dookoła Polski. To podczas niej znalazł w rowie porzuconego psa. Zdawało mu się wówczas, że zrobił dla zwierzaka wszystko co mógł: oddał mu swoje jedzenie, wodę i pojechał dalej. Potem przez cztery lata nie potrafił wymazać z pamięci tego spotkania. Szukał sposobu, by uwrażliwić ludzi na los zwierząt.
- Nie musimy ich kochać, jak święty Franciszek, który nawet ze skowronkami wiódł rozmowy. Ale powinniśmy szanować ich prawa – uważa Franciszek Gogół.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI