W “Dzielnych chłopcach” Magdy Drab – najnowszej premierze Teatru Modrzejewskiej – jest mnóstwo dobrego aktorstwa, dowcip, ciekawa scenografia i niebanalna oprawa muzyczna. Dotkliwie brakuje za to choćby jednego bohatera, któremu publiczność mogłaby przez tę godzinę z okładem pokibicować. Dlatego po spektaklu szaliki leżą smętnie na kolanach zamiast powiewać nad głowami widzów.
Sztuka Magdy Drab traktuje o kibicach. Z szarej masy zapełniającej trybuny podczas meczów piłkarskich autorka wyłuskała pięć różnych osobowości, by poobserwować, jak “dzielni chłopcy” radzą sobie poza stadionem. W jej teatralnym laboratorium fani drugoligowego NKS-u (Naszego Klubu Sportowego) muszą wskoczyć w inne role społeczne: ojca, syna, brata, przyjaciela, przyjaciółki… Okazują się w nich nieporadni, pogubieni, samotni, delikatni i zaskakująco podatni na zranienie.
Najciekawszą kreację stworzył odmieniony nie do poznania, odmłodniały po zgoleniu “brody van Gogha” Robert Gulaczyk. Gra zadziora, dla którego kibicowanie stało się ersatzem piłkarskiej kariery, odkąd na skutek wypadku musiał przerwać treningi. Dusi się przy dziecku i żonie, która nie rozumie jego pasji. Ucieka od rodziny do kumpli ze stadionu, przedkładając te relacje nad więzi ojcowskie i małżeńskie. Również pozostali bohaterowie “Dzielnych chłopców” rekompensują sobie przez kibicowanie jakieś niedostatki, niespełnienia czy kompleksy. Krzyś (Bartosz Bulanda) nie wymawia “r” i nie radzi sobie z dziewczynami, Władek (Rafał Cieluch) jest niewidomy, a Izaura (Magda Skiba) – zalękniona i niepewna. Ich defekty nie mają znaczenia, kiedy na meczu śpiewają stadionowe.przyśpiewki, gwiżdżą, krzyczą, wyrywają krzesełka i ciskają nimi w policję. Są wówczas zbrataną na zabój wspólnotą.
Takie sceny są w tym spektaklu zestawione z sytuacjami, kiedy “dzielni chłopcy” muszą wykazać dzielność w inny sposób: zająć się matką, która nie wstaje z tapczanu, wyciągnąć kolegę ze złego towarzystwa, ratować swoje małżeństwo. Ich życie jest proste, kiedy siedzą razem na trybunach, i skomplikowane, gdy wracają sami do domu.
Magda Drab opowiada o tym z dużą dozą sympatii dla środowiska fanatyków piłki nożnej, choć – jak przyznaje – sama na mecze nie chodzi. Polemizuje ze stereotypem kibica jako tępego, pijanego osiłka szukającego okazji do zadymy. Uczłowiecza trybuny, dając im twarze Olafa, Izoldy, Krzysia, Radka, Władka, ciasne komunalne mieszkania, przyklejone do telewizora matki i dzieci w becikach.
Przed wejściem na salę widzowie dostają szaliki. Szalik, kibicowski szalik, to dla mnie symbol emocji. Ale emocje, które czułem podczas tego spektaklu, da się porównać z emocjami telewidza skaczącego pilotem po kanałach. Tu jakiś melodramat, tu kabaret, tu program publicystyczny, tu telenowela, tu urywek “Wiadomości”… W skupieniu nie pomagał nadmiar inscenizacyjnych pomysłów, choć niektóre (jak ten z jupiterem wyławiającym z mroku Gulaczyka dryblującego z butelką po piwie) były genialne. Za bogato było chyba także pod względem ilości pierwszoplanowych bohaterów. Jeden Olaf (jeden Krzyś, jeden Radek…) miałby szansę zaintrygować mnie swoją historią. W grupie ich dramaty wzajemnie się znoszą.
Choć podczas premiery nie kibicowałem “dzielnym chłopcom”, wciąż całym sercem kibicuję Magdzie Drab. Bomba Sezonu, którą po spektaklu wręczyło aktorce Stowarzyszenie Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej, to zasłużony hołd dla jej talentu i artystycznej odwagi.
Piotr Kanikowski
FOT. PIOTR KANIKOWSKI