Mecenas Zbigniew K. i Elżbieta W. z legnickiej kancelarii prawnej, oskarżeni o przywłaszczenie 1,8 mln zł na szkodę 163 osób, robią co mogą, by nie dopuścić do rozpoczęcia procesu. Akt oskarżenia już pół roku leży w sądzie. Zbigniew K. za przekręty obwinia swoich współpracowników, Razem z Elżbietą W składają wnioski o zwrócenie akt do prokuratury. Sędzia Andrzej Szliwa podejmie decyzję 12 czerwca.
Akta sprawy (ponad 150 tomów) ledwie mieszczą się na długim, kilkumetrowym stole w sali 36 Sądu Okręgowego w Legnicy. To plon 5 lat żmudnej pracy prokurator Celiny Kurzydło z Prokuratury Okręgowej w Legnicy, która przygotowała akt oskarżenia. Według jej ustaleń, troje pracowników dużej legnickiej kancelarii prawnej, tj. mecenas Zbigniew K. , dyrektor finansowa Elżbieta W. i księgowa Dorota Ś. – w latach 2009-2016 popełniło łącznie 29 przestępstw na szkodę klientów i współpracowników. Dopuścili się przywłaszczenia ponad 1,8 mln zł.
Lista pokrzywdzonych liczy 163 nazwiska z różnych stron Polski (i Niemiec), bo poza siedzibą w Legnicy kancelaria miała we Wrocławiu, Gdańsku, Kamiennej Górze, Essen. Jako jedna z pierwszych w kraju oferowała pomoc w uzyskaniu odszkodowań i wyciąganiu pieniędzy z ubezpieczalni. W lipcu 2012 roku formalnie ogłosiła upadłość, ale kontynuowała działalność pod nowym, nieznacznie zmienionym szyldem.
Sędzia Andrzej Szliwa planował dziś rozpoczęcie procesu. Zamiast tego, po raz trzeci musiał poświęcić posiedzenie na rozpatrzenie wniosków składanych przez dwoje oskarżonych. Elżbieta W. i Zbigniew K. domagają się wycofania sprawy z sądu i zwrócenia akt prokuraturze, celem uzupełnienia o wątki, które – jak twierdzą – nie zostały dokładnie zbadanie na etapie postępowania przygotowawczego. Elżbieta W. utrzymuje, że ze względu na chorobę syna w okresie od października 2012 do czerwca 2013 roku nie świadczyła pracy, więc nie mogła popełnić części zarzucanych jej czynów. Mecenas Zbigniew K. zrzuca winę na troje byłych współpracowników, którzy za jego plecami defraudowali pieniądze klientów.
- Ja nie wziąłem ani grosza z tych pieniędzy – zaklinał się dziś w legnickim sądzie.
Z ustaleń prokuratury wynika, że kancelaria Zbigniewa K. zalegała z wypłatami prowizji dla swoich przedstawicieli, którzy pozyskiwali dla niej klientów. Przede wszystkim jednak żerowała na klientach. którzy powierzali jej sprawy np. o ubezpieczenie z wypadku lub zwrot wierzytelności. Gdy wywalczone w sądzie pieniądze od firm ubezpieczeniowych albo komorników wpływały na konto kancelarii, zwlekano z przekazaniem ich klientom.W niektórych przypadkach w ogóle nie robiono takich przelewów, w innych wypłacano tylko część należnej sumy, w jeszcze innych dokonywano wypłaty dopiero po upływie wielu miesięcy. Ponadto pracownicy kancelarii wyspecjalizowali się w bezpodstawnym dochodzeniu kosztów zastępstwa procesowego. Oskarżeni bez zgody i wiedzy swych klientów kierowali pozwy oraz wnioski do sądów. Aby wyłudzić większe pieniądze, sporne wierzytelności dzielono na kilkanaście lub kilkadziesiąt części, dokonywano pozornych cesji na krewnych i znajomych, a potem w szeregu postępowań dochodzono zwrotu wierzytelności powiększonej o koszty kilkunastu lub kilkudziesięciu zastępstw procesowych. Prokuratura zgromadziła dowody dokonywanych przy tej okazji fałszerstw. Bulwersujących, bo – jak twierdzi – stał za tym procederem człowiek, który od kilkudziesięciu lat w różnych togach – najpierw sędziowskiej, potem adwokackiej, teraz radcowskiej – występuje jako przedstawiciel prawa.
Zbigniew K. zaprezentował się dziś w sądzie jako ofiara prokuratury. Twierdził, że mieszkając w Essen nie wiedział, co się dzieje w kancelarii. Obwiniał innych. Sugerował, że na ławie oskarżonych powinien usiąść jego partner z kancelarii, bo przyjmował wpłaty od klientów na swoje prywatne konto. Zarzucał referentowi z oddziału we Wrocławiu, że udzielał pożyczek z pieniędzy klientów. Sugerował, że dyrektor wrocławskiego oddziału zdefraudowała pieniądze klientów wypłacając premie pracownikom. Wnioskował, by po wycofaniu sprawy z sądu, prokuratura szczegółowo wyjaśniła te wątki, przesłuchała świadków, ustaliła kwoty i daty. Prokurator Celina Kurzydło prosiła o oddalenie zarówno wniosków Zbigniewa K., jak i Elżbiety W., argumentując, że poruszane przez nich kwestie są w aktach, zostały skrupulatnie zbadane, a podczas procesu sądowego będzie możliwość przesłuchania świadków i zweryfikowania ustaleń ze śledztwa.
12 czerwca Sąd Okręgowy w Legnicy albo zwróci akta prokuraturze – zgodnie z wnioskami oskarżonych – albo postanowi o rozpoczęciu przewodu sądowego. Proces z pewnością będzie się ciągnął latami, bo do przesłuchania jest około 200 świadków, a Zbigniew K. i Elżbieta W. z pewnością wykorzystają każdą okazję, by odwlec wydanie wyroku.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Takie komentarze może pisać tylko osoba, która trzyma z bandą Łysego..
How do you feel now, Elisabeth?
Takie głupoty może wypisywać tylko człowiek nie znający sprawy a będący jedynie siewcą mowy nienawiści.