Z powodu zbyt wysokiej ceny zarząd Kolei Dolnośląskich pod koniec kwietnia unieważnił przetarg na zakup 11 pociągów. Jak zapewnia Bartłomiej Rodak, rzecznik prasowy spółki, firma zamierza ogłosić nowy przetarg na zakup taboru. – Doniesienia, że stracimy 85 mln zł unijnej dotacji, są wyssane z palca – twierdzi Rodak. Nawet w optymistycznym scenariuszu, część tej sumy jednak bezpowrotnie przepadła.
W 2018 roku poprzedni zarząd Kolei Dolnośląskich z Piotrem Rachwalskim na czele wystarał się o 85,1 mln zł dotacji z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko na zakup taboru. Zgodnie z warunkami umowy, dofinansowanie powinno zostać przeznaczone na zakup 11 pociągów dedykowanych do obsługi linii w aglomeracji wrocławskiej: Trzebnica – Wrocław – Sobótka – Świdnica oraz Wrocław Wojnów – Wrocław Główny – Jelcz Laskowice. Sześć pociągów miało mieć napędy spalinowe, pięć elektryczne.
Piotr Rachwalski został odwołany ze stanowiska prezesa na początku stycznia 2019 roku. Przed odejściem zdążył ogłosić przetarg na 11 zespołów trakcyjnych (spalinowych i elektrycznych). Ale decyzje w sprawie zakupu taboru podejmował już nowy zarząd Kolei Dolnośląskich z Damianem Stawikowskim na czele.
Na przetarg wpłynęły dwie oferty. Jedną złożyła firma Newag z Nowego Sącza, drugą bydgoska Pesa. Obie oferty opiewały na sumy wyższe niż budżet zarezerwowany w Kolejach Dolnośląskich na tę inwestycję. Legnicka spółka przez kilka miesięcy rozważała, co zrobić w tej sytuacji, aż ostatecznie tuż przed majowym weekendem unieważniła przetarg. “Powodem unieważnienia były kwoty ofert znacząco odbiegające od kwot zapisanych w przetargu. Spółka na zakup nowego taboru w obu zadaniach przeznaczyła łącznie 209,1 mln zł. Natomiast suma najkorzystniejszych ofert opiewa na 250,1 mln zł, czyli przekracza kwotę przewidzianą przez zamawiającego o 41,7 mln zł, stanowiąc 20 proc. wartości obu zadań” – głosi komunikat Kolei Dolnośląskich.
- Zamierzamy ogłosić nowy przetarg, ale zmienimy jego zakres – dopowiada Bartłomiej Rodak. – Ten unieważniony dotyczył zarówno zespołów trakcyjnych elektrycznych, jak i spalinowych. Myślimy o zakupie większej ilości pociągów elektrycznych. Szczegóły będę mógł podać prawdopodobnie pod koniec tygodnia.
- Środki zostały przyznane na konkretny tabor w konkretnych warunkach, nie ma opcji by teraz go zmienić – twierdzi Katarzyna Odrowska, która za Rachwalskiego pracowała w Kolejach Dolnośląskich przy podobnych projektach a obecnie z listy Wiosny kandyduje do Parlamentu Europejskiego. Zwraca uwagę, że nie ma już możliwości powtórzenia przetargu na pociągi elektryczne, bo KD wykorzystały cały czas z harmonogramu. Wszystko, co jeszcze można zrobić, to ratowanie części “spalinowej” projektu.
Bez nowego taboru Koleje Dolnośląskie nie będą w stanie obsługiwać linii kolejowych, które zarząd województwa obiecuje przywracać do ruchu. Ba, problemem staną się rosnące potoki pasażerów na już obsługiwanych trasach. Jeśli legnicka spółka nie kupi szybko nowych pociągów, Dolnoślązacy będą jeździć w coraz większym tłoku.
- Niestety, wszystko na to wskazuje że na skutek braku decyzji Dolny Śląsk straci zdobyte dofinansowanie w wysokości 85 100 000 zł. Dołączy ono do utraconego od początku roku dofinansowania na budowę myjni taboru i centrum logistycznego oraz rewitalizacje budynków KD w kwocie 8 658 000 zł. Łącznie więc rządy koalicji PIS/BS kosztować będą utratę zdobytych już 93 758 000 zł – komentuje Katarzyna Odrowska.
Strata byłaby tym bardziej bolesna, że do wykorzystania są ostatnie środki na tabor w tej perspektywie finansowej Unii Europejskiej. Następna okazja kupienia pociągów za nieco ponad połowę ich wartości pojawi się najprędzej ok. roku 2023 – o ile w ogóle Bruksela nadal będzie chciała wspierać tę gałąź transportu.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI